"To sabotaż" - tak przewodniczący Rady Europejskiej i Komisji Europejskiej skomentowali wycieki gazu z rurociągów Nord Stream 1 i 2 na dnie Bałtyku w pobliżu Bornholmu.
"Sabotaż", "celowe działanie", "to nie może być przypadek" - tak we wtorek komentowano i wskazywano na Rosję.
- Rosja wykorzystuje od dawna energię jako broń - mówił sekretarz generalny NATO Jens Stotleneg.
Podkreślał, że kwatera główna otrzymuje na bieżąco informacje od sojuszników z rejonu Morza Bałtyckiego i że niezwykle ważne jest teraz szybkie ustalenie faktów.
Także przewodniczący Rady Europejskiej apeluje o pilne i dokładne śledztwo, ale jednocześnie dodaje - "to wydaje się być próba dalszej destabilizacji dostaw energii do Unii Europejskiej".
"Kontynuujemy wysiłki dotyczące zróżnicowania źródeł i odejścia od rosyjskiego gazu" - napisał na Twitterze Charles Michel.
A szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przestrzegła, że "wszelkie celowe zakłócanie działalności europejskiej infrastruktury energetycznej jest niedopuszczalne i będzie się wiązało z najsilniejszą możliwą reakcją".
W sprawie wycieku z Nord Stream pojawia się wiele znaków zapytania. Niektórzy zwracają uwagę, że to może być dalsza próba wykorzystywania energii do szantażu, bo do wycieku doszło w dniu otwarcia gazociągu Baltic Pipe. To kluczowy szlak przesyłu gazu z Norwegii przez Danię do Polski i krajów sąsiednich, który ma pomóc w uniezależnieniu się od dostaw błękitnego paliwa z Rosji. Część ekspertów uważa z kolei, że to celowe działania Gazpromu, by móc powołać się na siłę wyższą i nie płacić ogromnych odszkodowań za przykręcanie kurka z gazem i łamanie umów na dostawy surowca.