Blisko pięć godzin opóźnienia miał pociąg PKP Intercity, jadący na trasie Przemyśl-Szczecin. Było brudno, nikt nie dostał posiłku ani wody - skarżą się pasażerowie dzwoniący do Radia Szczecin.
Łukasz Kaczmarek do pociągu wsiadł w Rzeszowie. Jechał na chrzciny, lecz uroczystości już się zakończyły, a on nadal był w drodze.
- Jedziemy kuszetką w której jest około 100 osób. Czynna jest jedna toaleta, bo druga jest zamknięta od samego początku. Jest w opłakanym stanie, nie ma wody i papieru. Dzieci płaczą bo też mają dosyć, są głodne, a tu nie ma nawet wagonu restauracyjnego, żeby coś zjeść - opowiada w rozmowie z Radiem Szczecin pan Łukasz.
Pasażerowie skarżyli się także na nieuprzejmość kontrolerów. Nasz słuchacz jadący z Rzeszowa do Szczecina usłyszał od konduktorki, że trzeba było lecieć samolotem, a nie mieć teraz pretensje.
- To jest po prostu jeden wielki skandal, to co mówi konduktorka. Ja mam na to świadków. Chcemy ubiegać się o zwrot kosztów podróży, dlatego braliśmy poświadczenia odnośnie tego, że pociąg jest tyle opóźniony.
Z potwierdzeniami opóźnienia też były kłopoty, bo jak mówi Kaczmarek, konduktorzy przekonywali pasażerów, że nie ma takiego prawa aby mogli domagać się odszkodowania.
Pociąg Przemyślanin zgodnie z planem powinien być w Szczecinie o godzinie 9.32, lecz opóźnienie wyniosło blisko pięć godzin.
- Trochę się przeciągnęło. Przejechaliśmy Bochnię i za chwilę pociąg się zatrzymał i tak staliśmy ponad cztery godziny - relacjonuje podróżniczka. - Totalna kompromitacja. Dlaczego nikt nam nie powiedział, że możemy się przesiąść w inny pociąg. Że możemy dojechać szybciej. Nie zaoferowali nam do zjedzenia nic ciepłego - komentował pasażer.
- Mam kobietę w siódmym miesiącu ciąży, musi korzystać z toalety co 15 minut, gdzie ona miała tam iść, jak w toalecie nie było wody. Żeby umyć ręce dostaliśmy jedno malutkie mydło na 21 godzin, na 100 osób - emocjonalnie opowiada mężczyzna.
Rozpatrzymy wszelkie skargi, które do nas napłyną i przeprowadzimy kontrolę, - mówi Zuzanna Szopowska, rzecznik PKP Intercity i dodaje, że przyczyną opóźnienia pociągu była poluzowana sieć trakcyjna w okolicach Bochni.
- Jedziemy kuszetką w której jest około 100 osób. Czynna jest jedna toaleta, bo druga jest zamknięta od samego początku. Jest w opłakanym stanie, nie ma wody i papieru. Dzieci płaczą bo też mają dosyć, są głodne, a tu nie ma nawet wagonu restauracyjnego, żeby coś zjeść - opowiada w rozmowie z Radiem Szczecin pan Łukasz.
Pasażerowie skarżyli się także na nieuprzejmość kontrolerów. Nasz słuchacz jadący z Rzeszowa do Szczecina usłyszał od konduktorki, że trzeba było lecieć samolotem, a nie mieć teraz pretensje.
- To jest po prostu jeden wielki skandal, to co mówi konduktorka. Ja mam na to świadków. Chcemy ubiegać się o zwrot kosztów podróży, dlatego braliśmy poświadczenia odnośnie tego, że pociąg jest tyle opóźniony.
Z potwierdzeniami opóźnienia też były kłopoty, bo jak mówi Kaczmarek, konduktorzy przekonywali pasażerów, że nie ma takiego prawa aby mogli domagać się odszkodowania.
Pociąg Przemyślanin zgodnie z planem powinien być w Szczecinie o godzinie 9.32, lecz opóźnienie wyniosło blisko pięć godzin.
- Trochę się przeciągnęło. Przejechaliśmy Bochnię i za chwilę pociąg się zatrzymał i tak staliśmy ponad cztery godziny - relacjonuje podróżniczka. - Totalna kompromitacja. Dlaczego nikt nam nie powiedział, że możemy się przesiąść w inny pociąg. Że możemy dojechać szybciej. Nie zaoferowali nam do zjedzenia nic ciepłego - komentował pasażer.
- Mam kobietę w siódmym miesiącu ciąży, musi korzystać z toalety co 15 minut, gdzie ona miała tam iść, jak w toalecie nie było wody. Żeby umyć ręce dostaliśmy jedno malutkie mydło na 21 godzin, na 100 osób - emocjonalnie opowiada mężczyzna.
Rozpatrzymy wszelkie skargi, które do nas napłyną i przeprowadzimy kontrolę, - mówi Zuzanna Szopowska, rzecznik PKP Intercity i dodaje, że przyczyną opóźnienia pociągu była poluzowana sieć trakcyjna w okolicach Bochni.
Pociąg Przemyślanin zgodnie z planem powinien być w Szczecinie o godzinie 9.32, lecz opóźnienie wyniosło blisko pięć godzin.