Andrzej Witek ze Szklarskiej Poręby wygrał 37. PKO Półmaraton Szczecin. Zawodnik pokonał dystans 21 km i 97,5 m w ciągu jednej godziny, 13 minut i 17 sekund.
- W zasadzie interesował mnie wynik w okolicach godziny i 11 minut. Bez sensu poprawiać "życiówkę" o kilka sekund, więc postanowiłem zaryzykować. Pogoda nie pomagała, trasa też nie była łatwa. Myślałem, że będzie bardziej płasko, a było dużo kostki i zakrętów - oceniał Witek. - Jestem jednak zadowolony z dyspozycji. Myślę, że w lepszych warunkach i przy lepszej trasie możliwe, że byłoby z tego poniżej godziny i 11 minut.
W biegu na 10 kilometrów najlepszy był Bartosz Jurgiewicz ze Szczecina. Na metę dobiegł z czasem 33 minut i 54 sekund.
Według organizatorów w tegorocznym półmaratonie wzięło udział ok. 3300 biegaczy z całego kraju oraz Europy. - Cieszymy się. Dopisała zarówno frekwencja, jak i pogoda. Dla nas największym podziękowaniem jest to, kiedy widzimy uśmiechnięte twarze tych tysięcy ludzi, którzy wpadają na metę - mówi rzecznik prasowy półmaratonu Andrzej Łuc.
- Atmosfera tego półmaratonu jest tak niepowtarzalna, że na starcie trzeba być dużo wcześniej i nasycić się nią - mówił tuż przed biegiem jeden z zawodników. - Dzisiaj robię "życiówkę", bo ile bym nie pobiegł, to i tak będzie mój życiowy rekord - oceniał kolejny uczestnik półmaratonu.
- W trakcie biegu zmobilizował mnie pewien starszy pan, który mnie dogonił i powiedział, że w życiu biegł 88 maratonów. Szczecin jest piękny i to też zachęciło mnie do udziału w tym biegu - mówili zawodnicy.
Półmaraton jest organizowany w Szczecinie od przeszło 16 lat. W ubiegłym roku ukończyło go nieco ponad dwa tysiące osób. Wszystko wskazuje na to, że tegoroczna edycja pod względem frekwencji będzie rekordowa.
Równolegle z PKO Półmaratonem Szczecin odbył się trzeci bieg Ku Pamięci poległych żołnierzy 12 Brygady Zmechanizowanej. Wzięło w nim udział trzystu wojskowych z jednostek w całej Polsce oraz członków rodzin żołnierzy. Bieg Ku Pamięci odbył się po raz trzeci.
- W zasadzie interesował mnie wynik w okolicach godziny i 11 minut. Bez sensu poprawiać "życiówkę" o kilka sekund, więc postanowiłem zaryzykować. Pogoda nie pomagała, trasa też nie była łatwa - mówił Andrzej Witek.