Niektóre środowiska mogły wręcz oczekiwać skrajnych haseł czy symboli na Marszu Niepodległości, po to by mówić o wszystkich uczestnikach manifestacji, że to "naziści" co jest oczywistą nieprawdą - podkreślał w "Rozmowach pod krawatem" profesor Uniwersytetu Szczecińskiego Maciej Drzonek.
Politolog zwrócił jednak uwagę, że organizatorzy obchodów święta 11 listopada muszą na taki przekaz uważać, bo faktycznie niektóre transparenty nawiązywały do rasistowskiej retoryki skrajnej prawicy.
- Na organizatorach spoczywa obowiązek, by kontrolować i zapewnić, żeby pewne hasła, które są w Polsce nielegalne, nie były wygłaszane na Marszu Niepodległości. Tym bardziej, że to deprecjonuje sam marsz. A potem Polska jest zupełnie niesłusznie przedstawiana jako państwo, które rzekomo zmierza ku nazizmowi. Bo to jest oczywista nieprawda - mówił Drzonek.
Według szacunków policji, w sobotę ulicami Warszawy przeszło około 60 tysięcy osób z biało-czerwonymi flagami w rękach. Profesor Maciej Drzonek zwracał uwagę, że warto ideę Marszu Niepodległości kierować do każdej grupy Polaków, bo w sytuacji zagrożenia suwerenności kraju, wojny - skutki tego dotkną tak "lewicowca" jak i "prawicowca".
- Na organizatorach spoczywa obowiązek, by kontrolować i zapewnić, żeby pewne hasła, które są w Polsce nielegalne, nie były wygłaszane na Marszu Niepodległości. Tym bardziej, że to deprecjonuje sam marsz. A potem Polska jest zupełnie niesłusznie przedstawiana jako państwo, które rzekomo zmierza ku nazizmowi. Bo to jest oczywista nieprawda - mówił Drzonek.
Według szacunków policji, w sobotę ulicami Warszawy przeszło około 60 tysięcy osób z biało-czerwonymi flagami w rękach. Profesor Maciej Drzonek zwracał uwagę, że warto ideę Marszu Niepodległości kierować do każdej grupy Polaków, bo w sytuacji zagrożenia suwerenności kraju, wojny - skutki tego dotkną tak "lewicowca" jak i "prawicowca".