Grudzień 70 roku w Szczecinie odbił się echem w historii na długie lata - mówili goście magazynu "Radio Szczecin na Wieczór". Jak przypominał uczestnik wydarzeń w Stoczni Szczecińskiej Ryszard Śnieg, emocje sprzed 47 lat odczuwalne są do dziś i nie sposób o nich zapomnieć.
Dr Michał Paziewski, historyk z Uniwersytetu Szczecińskiego mówił z kolei, że szczecińscy robotnicy byli zorganizowani i odpowiedzialni.
- Powstała wtedy w Szczecinie tzw. "republika szczecińska". Strajk trwał do 22 grudnia i podjęty został w styczniu. Doszło do bezprecedensowego zdarzenia, po raz pierwszy i jedyny na terenie strajkującego zakładu pracy Stoczni Szczecińskiej im. Warskiego przybyli premier Jaroszewicz i minister obrony Wojciech Jaruzelski - podkreślił dr Paziewski.
Autor zaprezentowanego wtedy listu otwartego, dr Lucjan Adamczuk mówił, że strajkujący w Szczecinie wiedzieli, co się działo w Gdańsku i nie chcieli powtórzenia tego scenariusza w Szczecinie. Dla historii najważniejszy był jednak nie pierwszy, a kolejne dni strajku.
- To dla Szczecina jest podstawowa sprawa i kształtuje ona tożsamość szczecinian.
To się przeniosło na całe późniejsze doświadczenia PRL-u, ponieważ doświadczenia jakie wyciągnięto z "rewolty szczecińskiej" odbiły się w określony sposób w roku 1980. Są one ważne do dzisiaj, wtedy robotnik odzyskał swoją tożsamość - analizował dr Adamczuk.
17 grudnia 1970 roku od kul milicji i wojska na ulicach Szczecina zginęło 16 osób, a około 100 zostało rannych. W Trójmieście i Elblągu było 27 ofiar śmiertelnych.
- To nigdy ze mnie nie zejdzie! Jako młody człowiek zawsze pytałem mojego taty: "Byłeś na wojnie, ludzie padają, a ty idziesz dalej? Jak to jest?!" W 1970 roku zrozumiałem jak można patrzeć jak ludzie się przewracają, są zabici i można iść dalej! Osobiści
- Powstała wtedy w Szczecinie tzw. "republika szczecińska". Strajk trwał do 22 grudnia i podjęty został w styczniu. Doszło do bezprecedensowego zdarzenia, po raz pierwszy i jedyny na terenie strajkującego zakładu pracy Stoczni Szczecińskiej im. Warskiego