Wiosną politycy protestowali z nami na granicy, dziś zamykają się w swoich biurach - mówili w Pasewalku Polacy, którzy protestowali przeciwko obostrzeniom wprowadzonym przez rząd Meklemburgii Pomorza Przedniego.
Od października Polacy pracujący po drugiej stronie granicy muszą okazywać test ważny przez cztery dni. Koszt takiego testu to kilkadziesiąt euro.
- Przez ostatnie dekady przy ogromnym nakładzie pracy tworzono dzisiejszy Metropolitalny Region Szczecin i Euroregion Pomerania. A dzisiaj?! Politycy, którzy stali wiosną z nami na barykadach i krzyczeli "otwórzcie granice" zamykają się za drzwiami swoich biur. Do tej pory nie znaleźli czasu, by nam odpowiedzieć - podkreśla Bartosz Marosz, rzecznik Inicjatywy Obywatelskiej Wolne Granice, który protestował w sobotę w Pasewalk.
Problem z przekraczaniem granicy dotyczy około 14 tysięcy Polaków mieszkających w Meklemburgii Pomorze Przednie, a także kilku tysięcy dojeżdżających do tego landu do pracy.
Jednym z nich jest Jacek Nasalczyk, który pracuje jako inżynier w zakładzie produkcyjnym w Prenzlau.
- Zaprosiłem rodziców na Boże Narodzenie i musiałem zapłacić za test dla swoich rodziców. Wtedy były one trochę droższe i łącznie kosztowały mnie 100 euro. Na ten jeden wieczór, żebyśmy mogli Wigilię spędzić razem. To absolutna dyskryminacja - stwierdził Nasalczyk.
Wiosną minionego roku, gdy Polski rząd zamknął granice z powodu pandemii, przeciwko obostrzeniom protestowali zarówno niemieccy jak i polscy politycy.
W protestach na granicy brali udział m.in. posłowie Arkadiusz Marchewka i Sławomir Nitras z Platformy Obywatelskiej.
Nie było ich podczas sobotniej manifestacji Polaków w Pasewalk.
- Przez ostatnie dekady przy ogromnym nakładzie pracy tworzono dzisiejszy Metropolitalny Region Szczecin i Euroregion Pomerania. A dzisiaj?! Politycy, którzy stali wiosną z nami na barykadach i krzyczeli "otwórzcie granice" zamykają się za drzwiami swoich biur. Do tej pory nie znaleźli czasu, by nam odpowiedzieć - podkreśla Bartosz Marosz, rzecznik Inicjatywy Obywatelskiej Wolne Granice, który protestował w sobotę w Pasewalk.
Problem z przekraczaniem granicy dotyczy około 14 tysięcy Polaków mieszkających w Meklemburgii Pomorze Przednie, a także kilku tysięcy dojeżdżających do tego landu do pracy.
Jednym z nich jest Jacek Nasalczyk, który pracuje jako inżynier w zakładzie produkcyjnym w Prenzlau.
- Zaprosiłem rodziców na Boże Narodzenie i musiałem zapłacić za test dla swoich rodziców. Wtedy były one trochę droższe i łącznie kosztowały mnie 100 euro. Na ten jeden wieczór, żebyśmy mogli Wigilię spędzić razem. To absolutna dyskryminacja - stwierdził Nasalczyk.
Wiosną minionego roku, gdy Polski rząd zamknął granice z powodu pandemii, przeciwko obostrzeniom protestowali zarówno niemieccy jak i polscy politycy.
W protestach na granicy brali udział m.in. posłowie Arkadiusz Marchewka i Sławomir Nitras z Platformy Obywatelskiej.
Nie było ich podczas sobotniej manifestacji Polaków w Pasewalk.
- Przez ostatnie dekady przy ogromnym nakładzie pracy tworzono dzisiejszy Metropolitalny Region Szczecin i Euroregion Pomerania. A dzisiaj?! Politycy, którzy stali wiosną z nami na barykadach i krzyczeli "otwórzcie granice" zamykają się za drzwiami swoich biur. Do tej pory nie znaleźli czasu, by nam odpowiedzieć - podkreśla Bartosz Marosz, rzecznik Inicjatywy Obywatelskiej Wolne Granice, który protestował w sobotę w Pasewalku.
Dodaj komentarz 5 komentarzy
Marchewka z Nitrasrm pewnie byli w tym czasie bardzo zajęci, jak to osłowie.
Jak można być tak naiwnym i myśleć, że ubiegłoroczne protesty były po to, by walczyć o ludzi. Zawsze trzeba wiedzieć, z kim się ma do czynienia i znać kierunki działania danych partii politycznych :)
Zawsze zamiast do polityków PO, mogą sie zgłosić do polityków partii rządzącej, oni na pewno mają więcej instrumentów politycznych w dialogu z Niemcami. Próbowali już? Był odzew?
Było 8 w porywach do 10 osób, także słowo "kilkadziesiąt" i "manifestacja" to kolejne przekłamanie PRS w tym wątku.
Nie było 8-10 osób, tylko dużo więcej. Nie rozumiem po co taki szyderczy wpis, ale dobrze oddaje on atmosferę w do niedawna wzorowym Euroregionie. Dobre współżycie się rozpada, politycy po polskiej i po niemieckiej stronie dokładają starań, żeby rodzielić oba kraje jak najwyraźniejszą granicą i nie ma znaczenia czy są z PO, PiS, CDU/SPD czy AfD. Wszystkim jest to jak widać na rękę. Polska pójdzie w swoją stronę, Niemcy w swoją, a wzajemna niechęć się szybko odnowi.