Na terenie trzech województw obowiązuje zakaz wstępu do Odry. Przyczyną jest masowe śnięcie ryb wzdłuż koryta rzeki.
Decyzje wydali wojewodowie: zachodniopomorski, lubuski i dolnośląski. Dotyczą one także zakazu pojenia zwierząt, łowienia ryb i uprawiania sportów wodnych na tej rzece.
Wybieraniem śniętych ryb z rzeki zajmować się ma grupa 150 strażaków. Stan wody w Odrze bada sanepid oraz inspektoraty ochrony środowiska.
"Dopóki nie znamy przyczyn tej sytuacji, dopóty te zakazy będą. Nie widzimy bezpośredniego zagrożenia dla życia ludzkiego - nasze badania tego nie potwierdzają, jednak będziemy to monitorować. Sanepid będzie to robić codziennie, na całej długości Odry. Te zakazy wejścia do rzeki mają charakter prewencyjny w dużym stopniu. Niemniej, jeżeli padają tam zwierzęta, wprowadzamy te zakazy" - wyjaśnił wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.
Sekretarz stanu w ministerstwie klimatu i środowiska Jacek Ozdoba dodał, że pobrane próbki wody z rzeki na terytorium Polski nie potwierdziły obecności w niej rtęci. Podkreślił, że przyczynę śnięcia ryb możemy poznać po przeprowadzeniu badań przez inspekcję weterynaryjną.
"Jedno jest pewne - przekroczenie parametrów chemicznych występuje. To znaczy zawartości tlenu, pH oraz przewodność - to zostało potwierdzone. Co do innych związków - one nie wystąpiły i nie były brane pod uwagę przy dochodzeniu przyczyn śnięcia ryb. Żeby w tej kwestii udzielić merytorycznej odpowiedzi, musimy poczekać na wyniki badania toksykologicznego dokonywanego na śniętych rybach. One potwierdzą ewentualnie przyczynę sytuacji śnięcia tych ryb" - argumentował.
Wstępne ustalenia wskazują na to, że do skażenia Odry mogło dojść w rejonie tamy w Lipkach, niedaleko Oławy w województwie dolnośląskim. Tam rzeka została zanieczyszczona.
Woda stała się mętna i cuchnąca, a na powierzchni unoszą się tysiące śniętych ryb. Sprawę badają odpowiednie służby, a do usuwania śniętych ryb zaangażowano też wojsko.
Za pośrednictwem mediów społecznościowych premier Mateusz Morawiecki poinformował, że podjął decyzję o natychmiastowej dymisji szefa przedsiębiorstwa Wody Polskie Przemysława Dacy oraz szefa Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.
Wybieraniem śniętych ryb z rzeki zajmować się ma grupa 150 strażaków. Stan wody w Odrze bada sanepid oraz inspektoraty ochrony środowiska.
"Dopóki nie znamy przyczyn tej sytuacji, dopóty te zakazy będą. Nie widzimy bezpośredniego zagrożenia dla życia ludzkiego - nasze badania tego nie potwierdzają, jednak będziemy to monitorować. Sanepid będzie to robić codziennie, na całej długości Odry. Te zakazy wejścia do rzeki mają charakter prewencyjny w dużym stopniu. Niemniej, jeżeli padają tam zwierzęta, wprowadzamy te zakazy" - wyjaśnił wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.
Sekretarz stanu w ministerstwie klimatu i środowiska Jacek Ozdoba dodał, że pobrane próbki wody z rzeki na terytorium Polski nie potwierdziły obecności w niej rtęci. Podkreślił, że przyczynę śnięcia ryb możemy poznać po przeprowadzeniu badań przez inspekcję weterynaryjną.
"Jedno jest pewne - przekroczenie parametrów chemicznych występuje. To znaczy zawartości tlenu, pH oraz przewodność - to zostało potwierdzone. Co do innych związków - one nie wystąpiły i nie były brane pod uwagę przy dochodzeniu przyczyn śnięcia ryb. Żeby w tej kwestii udzielić merytorycznej odpowiedzi, musimy poczekać na wyniki badania toksykologicznego dokonywanego na śniętych rybach. One potwierdzą ewentualnie przyczynę sytuacji śnięcia tych ryb" - argumentował.
Wstępne ustalenia wskazują na to, że do skażenia Odry mogło dojść w rejonie tamy w Lipkach, niedaleko Oławy w województwie dolnośląskim. Tam rzeka została zanieczyszczona.
Woda stała się mętna i cuchnąca, a na powierzchni unoszą się tysiące śniętych ryb. Sprawę badają odpowiednie służby, a do usuwania śniętych ryb zaangażowano też wojsko.
Za pośrednictwem mediów społecznościowych premier Mateusz Morawiecki poinformował, że podjął decyzję o natychmiastowej dymisji szefa przedsiębiorstwa Wody Polskie Przemysława Dacy oraz szefa Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.