Przez złe podłączenie latarni do licznika, za osiedlowe oświetlenie płacili więcej niż powinni. I to przez sześć lat. Chodzi o mieszkańców osiedla Pod Gwiazdami przy ulicy Sosabowskiego w Szczecinie.
Kontrola licznika wykazała, że latarnie osiedlowe były do niego podłączone w taki sposób, że za oświetlenie płacili tylko mieszkańcy dwóch z pięciu bloków.
Zarządca chce teraz, aby mieszkańcy pozostałych trzech budynków zapłacili za okres, w którym nie wnosili opłat. Oddaliby w ten sposób pieniądze pozostałym. Cały rachunek opiewa na 70 tys. zł. Nie zgadza się z tym część lokatorów.
- Po jakimś czasie nagle została zwrócona na to uwaga. Niestety jest to błąd ludzki, ale nie uważam, żebyśmy to my, jako współlokatorzy, mieli ponosić odpowiedzialność i płacić za to niedopatrzenie. - Generalnie to są opłaty za oświetlenie. Też się w sumie zdziwiliśmy, że były takie dopłaty, bo nie były małe, około 300 zł. - Nikt nie raczy ze wspólnoty, żeby wyjaśnić nam, o co tak naprawdę tam chodzi. Będąc na spotkaniu jedyne co otrzymaliśmy to jakieś wirtualne tabelki - mówią mieszkańcy.
- Kwestia przedawnienia jest wielowątkowa, bo mogło być to przedawnienie przerwane i biec od nowa. W tym wypadku myślę, że ten sześcioletni okres nie jest taki oczywisty, żeby w tak prosty sposób tę sytuację ratować. Właśnie kosztem pieniędzy obecnych właścicieli - mówi adwokat Maria Tumielewicz.
Kilka dni temu poprosiliśmy o komentarz zarządcę - na razie nie odpowiedział na nasze pytania.
Zarządca chce teraz, aby mieszkańcy pozostałych trzech budynków zapłacili za okres, w którym nie wnosili opłat. Oddaliby w ten sposób pieniądze pozostałym. Cały rachunek opiewa na 70 tys. zł. Nie zgadza się z tym część lokatorów.
- Po jakimś czasie nagle została zwrócona na to uwaga. Niestety jest to błąd ludzki, ale nie uważam, żebyśmy to my, jako współlokatorzy, mieli ponosić odpowiedzialność i płacić za to niedopatrzenie. - Generalnie to są opłaty za oświetlenie. Też się w sumie zdziwiliśmy, że były takie dopłaty, bo nie były małe, około 300 zł. - Nikt nie raczy ze wspólnoty, żeby wyjaśnić nam, o co tak naprawdę tam chodzi. Będąc na spotkaniu jedyne co otrzymaliśmy to jakieś wirtualne tabelki - mówią mieszkańcy.
- Kwestia przedawnienia jest wielowątkowa, bo mogło być to przedawnienie przerwane i biec od nowa. W tym wypadku myślę, że ten sześcioletni okres nie jest taki oczywisty, żeby w tak prosty sposób tę sytuację ratować. Właśnie kosztem pieniędzy obecnych właścicieli - mówi adwokat Maria Tumielewicz.
Kilka dni temu poprosiliśmy o komentarz zarządcę - na razie nie odpowiedział na nasze pytania.