Minister Spraw Zagranicznych leci do Kijowa. Radosław Sikorski robi to na prośbę szefowej unijnej dyplomacji, Catherine Ashton.
- Pan minister przedstawi władzom ukraińskim stanowisko Unii przed czwartkową radą polityki zagranicznej, która odbędzie się w Brukseli, a także zapozna się ze stanowiskiem Ukrainy w sprawie obecnej sytuacji w tym kraju - poinformował rzecznik MSZ, Marcin Wojciechowski.
W czwartek Radosław Sikorski wraz z szefami dyplomacji Francji i Niemiec spotka się z prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem oraz z przedstawicielami opozycji.
Tymczasem w środę prezydent Bronisław Komorowski - w telefonicznej rozmowie z Janukowyczem - zaapelował o natychmiastowe wstrzymanie użycia siły i powrót do negocjacji z opozycją.
Również w środę administracja prezydencka opublikowała apel Janukowycza, w którym zagroził on, że jeśli opozycja nie zrezygnuje ze współpracy z radykalnymi siłami, to "rozmowa z nią będzie wyglądała zupełnie inaczej". Z kolei minister obrony Pawło Lebiediew wydał rozkaz wysłania do Kijowa wojsk z Dniepropietrowska.
Tymczasem jak mówi ukraiński pisarz i działacz opozycyjny Andriej Lubka, na Majdanie wojska nikt się nie boi. - Jeżeli ten oddział przyjedzie, to będzie liczył najwyżej 500 osób, a samoobrona Majdanu liczy 12 tysięcy.
Walki na ulicach Kijowa wybuchły podczas wtorkowego posiedzenia parlamentu, gdy odrzucono apel opozycji o głosowanie nad przywróceniem pierwotnej wersji konstytucji bez wprowadzonych do niej przez prezydenta Janukowycza antydemokratycznych zapisów.
Przez całą noc milicja szturmowała tłum kryjący się za płonącymi barykadami na placu Niepodległości. W wyniku krwawych starć zginęło 26 osób. Według ukraińskiego Ministerstwa Zdrowia, 16 z nich to demonstranci, a pozostali to milicjanci i żołnierze wojsk wewnętrznych MSW.
Protesty na Ukrainie wybuchły w listopadzie ubiegłego roku. Ludzie wyszli na ulice, gdy rząd poinformował, że wstrzymuje przygotowania do integracji z Unią Europejską. Z czasem zaczęli domagać się ustąpienia Janukowycza i przedterminowych wyborów prezydenckich.
W czwartek Radosław Sikorski wraz z szefami dyplomacji Francji i Niemiec spotka się z prezydentem Ukrainy Wiktorem Janukowyczem oraz z przedstawicielami opozycji.
Tymczasem w środę prezydent Bronisław Komorowski - w telefonicznej rozmowie z Janukowyczem - zaapelował o natychmiastowe wstrzymanie użycia siły i powrót do negocjacji z opozycją.
Również w środę administracja prezydencka opublikowała apel Janukowycza, w którym zagroził on, że jeśli opozycja nie zrezygnuje ze współpracy z radykalnymi siłami, to "rozmowa z nią będzie wyglądała zupełnie inaczej". Z kolei minister obrony Pawło Lebiediew wydał rozkaz wysłania do Kijowa wojsk z Dniepropietrowska.
Tymczasem jak mówi ukraiński pisarz i działacz opozycyjny Andriej Lubka, na Majdanie wojska nikt się nie boi. - Jeżeli ten oddział przyjedzie, to będzie liczył najwyżej 500 osób, a samoobrona Majdanu liczy 12 tysięcy.
Walki na ulicach Kijowa wybuchły podczas wtorkowego posiedzenia parlamentu, gdy odrzucono apel opozycji o głosowanie nad przywróceniem pierwotnej wersji konstytucji bez wprowadzonych do niej przez prezydenta Janukowycza antydemokratycznych zapisów.
Przez całą noc milicja szturmowała tłum kryjący się za płonącymi barykadami na placu Niepodległości. W wyniku krwawych starć zginęło 26 osób. Według ukraińskiego Ministerstwa Zdrowia, 16 z nich to demonstranci, a pozostali to milicjanci i żołnierze wojsk wewnętrznych MSW.
Protesty na Ukrainie wybuchły w listopadzie ubiegłego roku. Ludzie wyszli na ulice, gdy rząd poinformował, że wstrzymuje przygotowania do integracji z Unią Europejską. Z czasem zaczęli domagać się ustąpienia Janukowycza i przedterminowych wyborów prezydenckich.