Unia uznaje europejskie aspiracje państw zza wschodniej granicy, ale nie daje im europejskiej perspektywy - takimi wnioskami zakończył się piątkowy szczyt Partnerstwa Wschodniego w Brukseli, z udziałem przedstawicieli 28 unijnych krajów i sześciu byłych republik radzieckich. Chodzi o Ukrainę, Gruzję, Mołdawię, Armenię, Azerbejdżan i Białoruś.
W podobnym tonie wypowiadał się szef Rady Europejskiej Donald Tusk. - Wolałbym, żeby tekst deklaracji był bardziej ambitny, ale zdecydowaliśmy, że demonstracja naszej jedności jest najważniejszym celem - przyznał Tusk.
Polska zapowiada, że będzie nadal zabiegać o zbliżanie państw Partnerstwa Wschodniego do Unii Europejskiej. - To jest kwestia bezpieczeństwa nie tylko naszego regionu i Polski, ale całej Unii - oceniła premier Szydło.
Najbardziej niezadowolona z deklaracji ze szczytu była Ukraina. Prezydent Petro Poroszenko podpisał się jednak pod dokumentem, bo otrzymał obietnicę współpracy w ramach unii energetycznej, celnej i cyfrowej. Ma to na razie zastąpić jasną perspektywę członkostwa.
Unijny projekt Partnerstwa Wschodniego, którego autorami są Polska i Szwecja, od 2009 roku gromadzi byłe republiki radzieckie, by przybliżać je do Unii Europejskiej.