Brytyjski premier Boris Johnson ogłosi w niedzielę plan wyjścia z kwarantanny. Od 23 marca kraj jest w zamknięciu, przedłużonym już raz trzy tygodnie temu.
Ale rząd nie pozostawia Brytyjczykom, czy polskim imigrantom złudzeń: na razie nie będzie znaczących zmian.
To ma być strategia na przyszłość, zarys kolejnych etapów odmrażania gospodarki. Media donosiły już wcześniej, że na bardziej zauważalne poluzowanie regulacji trzeba będzie poczekać przynajmniej do czerwca. Jak na razie Zjednoczone Królestwo należy do państw, które ucierpiały w wyniku pandemii najbardziej. Życie straciło tu już ponad 30 tys. ludzi.
W połowie tygodnia premier Boris Johnson powiedział w Izbie Gmin, że zasady mogą się zmienić już od poniedziałku. Następnego dnia gazety doniosły o planach rozszczelnienia kwarantanny. Jeden z tabloidów obiecał Brytyjczykom "wesoły poniedziałek", a opozycja i wielu ekspertów oskarżyli rządzących o popełnienie błędów w komunikacji ze społeczeństwem.
W efekcie ministrowie zaczęli tonować nastroje, obawiając się, że Brytyjczycy zbyt szybko zrezygnują z dyscypliny. - Będziemy ostrożni. To nie będzie komunikat, że oto kończymy kwarantannę - mówił w BBC minister środowiska. Rząd ostrzega, że w obliczu braku szczepionki i odporności grupowej każde poluzowanie obostrzeń to ryzyko wzrostu zakażalności i wymknięcia się epidemii spod kontroli.
Administracja Borisa Johnsona wyznaczyła pięć warunków, których spełnienie pozwoli na powrót do pewnego rodzaju normalności. Po pierwsze to pewność, że służba zdrowia nie ulegnie przeciążeniu. Ten cel na razie został osiągnięty. Warunek drugi - stały spadek dziennej liczby zgonów. Trzeci - wystarczająca ilość ekwipunku i sprzętu do badań na obecność koronawirusa, a czwarty - ustabilizowanie liczby zakażeń. Ostatni warunek, najbardziej ogólny wymaga, by poluzowanie ograniczeń nie spowodowało drugiego szczytu zachorowań.
To ma być strategia na przyszłość, zarys kolejnych etapów odmrażania gospodarki. Media donosiły już wcześniej, że na bardziej zauważalne poluzowanie regulacji trzeba będzie poczekać przynajmniej do czerwca. Jak na razie Zjednoczone Królestwo należy do państw, które ucierpiały w wyniku pandemii najbardziej. Życie straciło tu już ponad 30 tys. ludzi.
W połowie tygodnia premier Boris Johnson powiedział w Izbie Gmin, że zasady mogą się zmienić już od poniedziałku. Następnego dnia gazety doniosły o planach rozszczelnienia kwarantanny. Jeden z tabloidów obiecał Brytyjczykom "wesoły poniedziałek", a opozycja i wielu ekspertów oskarżyli rządzących o popełnienie błędów w komunikacji ze społeczeństwem.
W efekcie ministrowie zaczęli tonować nastroje, obawiając się, że Brytyjczycy zbyt szybko zrezygnują z dyscypliny. - Będziemy ostrożni. To nie będzie komunikat, że oto kończymy kwarantannę - mówił w BBC minister środowiska. Rząd ostrzega, że w obliczu braku szczepionki i odporności grupowej każde poluzowanie obostrzeń to ryzyko wzrostu zakażalności i wymknięcia się epidemii spod kontroli.
Administracja Borisa Johnsona wyznaczyła pięć warunków, których spełnienie pozwoli na powrót do pewnego rodzaju normalności. Po pierwsze to pewność, że służba zdrowia nie ulegnie przeciążeniu. Ten cel na razie został osiągnięty. Warunek drugi - stały spadek dziennej liczby zgonów. Trzeci - wystarczająca ilość ekwipunku i sprzętu do badań na obecność koronawirusa, a czwarty - ustabilizowanie liczby zakażeń. Ostatni warunek, najbardziej ogólny wymaga, by poluzowanie ograniczeń nie spowodowało drugiego szczytu zachorowań.