Gazprom zapowiada utrzymanie tranzytu gazu przez Ukrainę. Jednak z wypowiedzi szefa rosyjskiego koncernu paliwowego Aleksieja Millera wynika, że ilość surowca transportowanego ukraińskim gazociągiem zmniejszyłaby się kilkakrotnie. Rosjanie dążą do wybudowania drugiej nitki rurociągu Nord Stream, który po dnie Bałtyku dostarczałby błękitne paliwo do Niemiec. W ten sposób Moskwa mogłaby wyeliminować z rynku surowców energetycznych Ukrainę i zaszkodzić interesom Polski.
Przebywający z wizytą w Berlinie prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, w trakcie wspólnej konferencji prasowej z kanclerz Niemiec Angelą Merkel, nazwał niemiecko-rosyjski projekt budowy Nord Stream 2 "czysto politycznym przedsięwzięciem finansowanym przez Moskwę". W odpowiedzi usłyszał, że "budowa Nord Stream 2, bez uzyskania jasności, w jaki sposób zostanie zachowana znacząca ukraińska rola tranzytowa nie jest możliwa".
Angela Merkel zapewniła, że nie dopuści, żeby budowa Nord Stream 2 zaszkodziła interesom Ukrainy i pozbawiła statusu kraju tranzytowego. Komentując wypowiedź szefowej niemieckiego rządu prezes Gazpromu Aleksiej Miller oświadczył, że "tranzyt gazu przez Ukrainę może być utrzymany w pewnej skali". Postawił też warunek: "strona ukraińska musi uzasadnić celowość nowego kontraktu". Ocenił, że Rosja może zachować tranzyt przez Ukrainę na poziomie 10-15 miliardów metrów sześciennych rocznie. Tymczasem z danych podawanych przez ukraiński koncern Naftohaz wynika, że w 2017 roku przez Ukrainę przepłynęły ponad 93 miliardy metrów sześciennych rosyjskiego gazu.
Od kilku lat Rosja podejmuje działania mające ograniczyć, a nawet wyeliminować Ukrainę i Polskę z tranzytowego przesyłu gazu do pozostałych krajów europejskich. Służą temu takie inwestycje jak działający już Nord Stream, będący w budowie Gazociąg Turecki i zaprojektowany Nord Stream 2. Polska zgłasza wiele zastrzeżeń do tego projektu, protestując przeciwko jego realizacji. Oprócz zagrożenia dla żeglugi na Bałtyku, w tym w pobliżu wejść do polskich portów, projekt Nord Stream 2 destabilizuje bezpieczeństwo energetyczne w Europie. Rosja dysponując tym rurociągiem może ograniczyć dostawy błękitnego paliwa przez terytoria Polski i Ukrainy, a tym samym poprzez tak zwane "kontrolowane kryzysy energetyczne" szantażować swoich zachodnich partnerów.