To zamieszanie z liczeniem głosów w pierwszej turze wyborów popsuło Polakom święto demokracji, jakim były wybory samorządowe. Tak eksperci w wieczorze wyborczym Radia Szczecin komentowali niską frekwencję w głosowaniu.
- Śledziłam media przez kilka ostatnich dni kampanii i tak naprawdę była cisza - zauważyła socjolog.
- Kandydaci nie szukali kontaktu z wyborcami - podkreślił politolog, doktor Łukasz Tomczak. - Nie widziałem sytuacji, żeby kandydaci zabiegali o bezpośredni kontakt z wyborcami np. chodzenie po mieście, rozdawanie materiałów wyborczych. To był wyborczy dystans.
- Szczecinianie zostali w domach, bo po pierwszej turze byli już przekonani o wygranej Krzystka - ocenił doktor Maciej Drzonek. - Jeżeli po pierwszej turze było wiadomo, że jego sukces był bardziej prawdopodobny niż Małgorzaty Jacyny-Witt, to po prostu część wyborców nie poszła.
Zdaniem Krzysztofa Kowalczyka, przyczyn niskiej frekwencji należy również szukać w tym, że kandydaci w drugiej turze nie należeli do żadnej partii. - Chodzi o część elektoratu PO i SLD, która nie poszła do wyborów. Uważam, że większość elektoratu PiS zagłosowała na Piotra Krzystka - zaznaczył Kowalczyk.
Z 310 tysięcy uprawnionych szczecinian głosy do urny wrzuciło 80 tysięcy. Frekwencja w regionie wyniosła prawie 37 procent, w samym Szczecinie blisko 26 procent.