Polska w ramach unijnych planów przesiedlania i relokacji uchodźców przyjmie dwa tysiąc osób z tego rejonu świata. Obywatele obawiają się, że nie stać nas na taką pomoc, a los obcokrajowców nie powinien być ważniejszy niż Polaków. Na temat takiej formy pomocy dyskutowali w poniedziałek eksperci w magazynie "Radio Szczecin na wieczór".

- W Polsce panuje taki negatywny stereotyp uchodźcy, osoby która wznieca zamieszki i niepokoje, tymczasem rzeczywistość jest inna - mówi dr Maciej Kowalewski, socjolog z Uniwersytetu Szczecińskiego. - Zapomina się o tym, że przybywający do Polski uchodźcy to kucharze, pielęgniarki, znakomici przedsiębiorcy, artyści, lekarze.

- Ucieczka z Syrii była dla nich jedyną szansą na ocalenia swojego życia - mówi dr Samir Zair - kardiolog, Syryjczyk, który sprowadził rodzinę do Polski. - Każdy z nich coś miał: dom, samochód. Pracował. Przyjechali tu ocalić swoje życie.

- Uchodźcy nie liczą na jałmużnę, chcą pracować i wieść spokojne życie - mówi Kris Baraniuk z organizacji Barnabas Fund, która zajmuje się uchodźcami z krajów Bliskiego Wschodu. - Jestem pewien, że ludzie, którzy przyjechali w piątek w nocy staną się częścią polskiego społeczeństwa. My zrobimy wszystko, żeby ci ludzie nie byli na garnuszku żebraczym. Oni chcą natychmiast pracować.

W zeszłym tygodniu do Polski z Syrii przyleciało około 150 syryjskich chrześcijan. Uchodźcy trafili już do rodzin z całego kraju, które zaoferowały udzielenie im schronienia.