Miasto robi co może, by nauczycieli do zwolnienia było jak najmniej - tak prezydent miasta Piotr Krzystek odpowiada na pytania o małą liczbę klas w szczecińskich podstawówkach.
- Wciąż nie wiadomo, ile osób straci pracę, mimo że zapisy do szkół już się zakończyły - mówi Piotr Krzystek. - Znamy przypadki, kiedy rodzice wycofują dzieci z przedszkola i chcą posłać je do szkół. Nie znamy jeszcze konkretnych propozycji dyrektorów, co do zakresu godzin, które będą oferowane w klasach pierwszych. Robimy wszystko, żeby ta liczba była jak najmniejsza i żeby były to ewentualnie odejścia na emeryturę, jeżeli takie możliwości będą.
Prezydent zapowiedział program, który ma ograniczyć cięcia - po 10 godzin zajęć dodatkowych tygodniowo w świetlicy dla każdej klasy pierwszej. Według Związku Nauczycielstwa Polskiego to maksymalnie 35 etatów, a zagrożonych jest około 120. Urzędnicy szczecińskiego magistratu nie potwierdzają na razie tych statystyk.
Podobny problem jet w innych miastach. - W Wałczu z czternastu klas pierwszych zostaną trzy - mówi burmistrz miasta Bogusława Towalewska. - To na pewno będzie prowadziło do zwolnień. Mówimy o 3-4 osobach, które stracą pracę.
Dzieci w podstawówkach będzie mniej, bo Sejm zniósł obowiązek szkolny dla 6-latków. Rodzice mieli wybór - mogli wysłać je do podstawówek albo zostawić w przedszkolach.
W ubiegłym roku, zgodnie z reformą poprzedniego rządu PO-PSL, 6-latki szły do pierwszych klas obowiązkowo. To wywołało protesty części rodziców, domagali się referendum ws. wcześniejszej edukacji. Nowy rząd PiS cofnął ustawę i dał rodzicom "wolną rękę".