Nawet 200 osób - tyle osób zdaniem Związku Nauczycielstwa Polskiego może przed przyszłym rokiem szkolnym stracić prace. To efekt decyzji rządu Prawa i Sprawiedliwości, który dał rodzicom wolny wybór, czy posłać ich dziecko do szkoły, czy też zostawić w przedszkolu. Rok wcześniej sześciolatki szły do szkoły obowiązkowo.
- Znam taką szkołę, gdzie nie będzie nawet tej minimalnej liczby jedenaścioro dzieci. W związku z tym co z nimi? Tak rzeczywiście będzie jeden pusty rocznik, co wtedy zrobić, powołać oddział czy nie? - pyta Świerczek.
Odmienne zdanie w tej kwestii ma natomiast Sebastian Sęczkowski ze Stowarzyszenia Rodziców dla Szczecina, który uważa, że to szansa na podniesienie jakości kształcenia maluchów.
- Te problemy, wbrew pozorom, mogą się przekuć na dobro dziecka. Powstanie pewna nadwyżka pedagogów, którzy będą mogli zapewnić dzieciom opiekę i edukację na wyższym poziomie, tym, które w poprzednich latach uczyły się w przepełnionych klasach - tłumaczy Sęczkowski.
Nie żyjmy złudzeniami, to nie będzie miało żadnego wpływu na poziom nauczania w szkołach - ripostuje Bogdan Chęć, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 61 w Szczecinie.
- To się nie przełoży na jakość nauczania. Mówimy o takim posunięciu dotyczącym zmiany struktury oświaty w Polsce, które po prostu skutkuje tym, że w roku 2016 będzie mniej oddziałów klas pierwszych, będzie mniej miejsc w przedszkolach. To będzie też skutkowało w przyszłości, ciągnęło przez lata - komentuje Chęć.
Od września w szczecińskich podstawówkach będzie około 90 klas pierwszych, czyli niespełna połowa tego co teraz.
Natomiast problem mają także przedszkola, muszą przyjąć 6-latki, które zgodnie z wolą rodziców nie rozpoczną nauki w szkole. Ze statystyk wynika, że wszystkich podań do przedszkoli jest o prawie tysiąc więcej niż miejsc.
Z uwagi na to, że rodzice w większości zdecydowali o tym, by zostawić swoje dzieci na rok dłużej w przedszkolach, dla wielu nauczycieli oznacza to po prostu bezrobocie - mówi Maria Świerczek z ZNP w Szczecinie.
Odmienne zdanie w tej kwestii ma natomiast Sebastian Sęczkowski ze Stowarzyszenia Rodziców dla Szczecina, który uważa, że to szansa na podniesienie jakości kształcenia maluchów.