O północy rozpoczęły się aresztowania opozycjonistów, na ulicach polskich miast pojawiło się wojsko, przestały działać telefony - tak rozpoczął się stan wojenny w Polsce. Dokładnie 35 lat temu, na polecenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, wprowadziła go Rada Państwa.
Najpierw zamilkły telefony. Wojskowi, milicjanci i funkcjonariusze "bezpieki" zablokowali prawie pół tysiąca centrali telefonicznych. Miało to uniemożliwić wzajemne ostrzeganie się opozycjonistów, którzy według władzy stanowili zagrożenie, i na których już po północy rozpoczęło się regularne "polowanie".
Sześć godzin później Polacy usłyszeli w radiu i w telewizji przemówienie generała Wojciecha Jaruzelskiego: "Rada Państwa, w zgodzie z postanowieniami Konstytucji, wprowadziła dziś o północy stan wojenny na obszarze całego kraju".
13 grudnia 1981 roku na ulice polskich miast wyjechały czołgi i pojazdy opancerzone - łącznie ponad 3,5 tysiąca wozów. Ustalonego przez władze porządku pilnowało przeszło 100 tysięcy mundurowych.
Kilka godzin po informacji przekazanej przez generała Jaruzelskiego w ówczesnej Stoczni im. Adolfa Warskiego w Szczecinie zawiązał się Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Na jego czele stanął Mieczysław Ustasiak. - Sytuacja wyglądała niewesoło, bo uzmysłowiliśmy sobie, że ten strajk nie będzie zwycięski. Nie wyprowadza się wojska na ulice po to, żeby w wyniku negocjacji wróciło do koszar - wspomina.
Strajk w stoczni został spacyfikowany w nocy z 14 na 15 grudnia przez oddziały wojska, milicji i ZOMO. - Czołgami sforsowali bramy i ZOMO wkroczyło na teren stoczni. Oni byli gotowi na rozstrzygnięcie siłowe. To myśmy starali się o to, aby zaznaczyć opór, ale żeby ten opór nie pociągał za sobą strat w ludziach - mówi Ustasiak.
Aresztowanych zostało kilkudziesięciu uczestników strajku. 18 grudnia 1981 roku kierownictwo zawiesiło działalność zakładu i rozpoczęło akcję zwalniania pracowników. Według szacunków, pracę straciło ponad tysiąc osób.
Oficjalnie przyczynami wprowadzenia stanu wojennego miały być: pogarszająca się sytuacja gospodarcza kraju i zamęt rzekomo siany przez opozycjonistów. W rzeczywistości reżim obawiał się rosnącego poparcia dla "Solidarności". Jak tłumaczył Wojciech Jaruzelski, stan wojenny był koniecznym "mniejszym złem", ponieważ Związek Radziecki miał rozważać zbrojną interwencję w Polsce. Te informacje nie pokrywały się z danymi Departamentu Stanu USA, według których żadnego ruchu wojsk radzieckich nie było.
Podczas stanu wojennego w Polsce aresztowano łącznie ponad 10 tysięcy ludzi, kilkadziesiąt osób zginęło. Odwołano go dopiero w połowie 1983 roku.
Sześć godzin później Polacy usłyszeli w radiu i w telewizji przemówienie generała Wojciecha Jaruzelskiego: "Rada Państwa, w zgodzie z postanowieniami Konstytucji, wprowadziła dziś o północy stan wojenny na obszarze całego kraju".
13 grudnia 1981 roku na ulice polskich miast wyjechały czołgi i pojazdy opancerzone - łącznie ponad 3,5 tysiąca wozów. Ustalonego przez władze porządku pilnowało przeszło 100 tysięcy mundurowych.
Kilka godzin po informacji przekazanej przez generała Jaruzelskiego w ówczesnej Stoczni im. Adolfa Warskiego w Szczecinie zawiązał się Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Na jego czele stanął Mieczysław Ustasiak. - Sytuacja wyglądała niewesoło, bo uzmysłowiliśmy sobie, że ten strajk nie będzie zwycięski. Nie wyprowadza się wojska na ulice po to, żeby w wyniku negocjacji wróciło do koszar - wspomina.
Strajk w stoczni został spacyfikowany w nocy z 14 na 15 grudnia przez oddziały wojska, milicji i ZOMO. - Czołgami sforsowali bramy i ZOMO wkroczyło na teren stoczni. Oni byli gotowi na rozstrzygnięcie siłowe. To myśmy starali się o to, aby zaznaczyć opór, ale żeby ten opór nie pociągał za sobą strat w ludziach - mówi Ustasiak.
Aresztowanych zostało kilkudziesięciu uczestników strajku. 18 grudnia 1981 roku kierownictwo zawiesiło działalność zakładu i rozpoczęło akcję zwalniania pracowników. Według szacunków, pracę straciło ponad tysiąc osób.
Oficjalnie przyczynami wprowadzenia stanu wojennego miały być: pogarszająca się sytuacja gospodarcza kraju i zamęt rzekomo siany przez opozycjonistów. W rzeczywistości reżim obawiał się rosnącego poparcia dla "Solidarności". Jak tłumaczył Wojciech Jaruzelski, stan wojenny był koniecznym "mniejszym złem", ponieważ Związek Radziecki miał rozważać zbrojną interwencję w Polsce. Te informacje nie pokrywały się z danymi Departamentu Stanu USA, według których żadnego ruchu wojsk radzieckich nie było.
Podczas stanu wojennego w Polsce aresztowano łącznie ponad 10 tysięcy ludzi, kilkadziesiąt osób zginęło. Odwołano go dopiero w połowie 1983 roku.
Kilka godzin po informacji przekazanej przez generała Jaruzelskiego w ówczesnej Stoczni im. Adolfa Warskiego w Szczecinie zawiązał się Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Na jego czele stanął Mieczysław Ustasiak.
Dodaj komentarz 3 komentarze
35 lat temu ,ludzie potrafili walczyc o swoje. Dzis to tchorzliwy narod,bedacy na uslugach zachodu.
I teraz uczciwie odpowiedzmy na pytanie: kto, w dzisiejszych czasach, może dobrze wspominać-popierać tamte dni (oprócz potomków sbeków, zomowców i innych oprawców)?
Warto przypominać młodzieży, jaki to był okropny czas, bo niedługo ci, którzy stali po stronie Zomo, wmówią młodzieży, że to była fajna zabawa.
to był fajny czas! to była nasza młodość! a młodość nawet w stanie wojennym była piękna i fajna! miłość w stanie wojennym też! zamiast uczyć sie do matury biegaliśmy po mieście z kamieniami w dłoniach i była "zabawa" z ZOMOwcami nie znającymi miasta. parę "pał" na grzbiet jeszcze nikogo nie zabiło. rozklejanie jakichś plakatów z wizerunkiem Wałęsy robionych w piwnicy na ławkach w parku.. adrenalina.. to mogło być 2 lata paki (śmieszne czy straszne?).. w proteście za internowanie profesora Łuczki bal maturalny olaliśmy! A w sylwestra nie było kontroli biletów tylko kontrola dokumentów! a wspomnień z tamtych lat nikt mi nie zabierze. Kto wtedy był świnią - każdy wie.. tego też im nikt nie zabierze. Takie życie. a dziś znowu trzeba wychodzić na ulice.. tego nikt z nas nie przewidywał..