Policja ma już wynik ekspertyzy płynu, który został rozlany kilka dni temu w restauracji Bollywood na szczecińskim Starym Mieście.
- Otrzymaliśmy ekspertyzę z Zakładu Medycy Sądowej, która mówi o tym, że ta substancja nie jest zagrażająca dla życia i zdrowia ludzkiego - tłumaczy Gembala.
To zmienia kwalifikację czynu. W przypadku doprowadzenia do sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia grozi do trzech lat pozbawienia wolności. W tej chwili mamy do czynienia ze zniszczeniem mienia, za co grozi do pięciu lat.
O zanieczyszczenie lokalu podejrzewany jest Gerard P. - mężczyzna, którego w lokalu zarejestrowały kamery monitoringu. Został już wezwany na przesłuchanie, ale nie stawił się. Wyjaśnienia złożył natomiast poszkodowany.
- Wczoraj wieczorem został przesłuchany ponownie właściciel tej restauracji. Złożył zawiadomienie i wniosek o ściganie sprawcy uszkodzenia mienia, bowiem ta substancja, która rozlała się w toalecie spowodowała uszkodzenie podłogi - dodaje Gembala.
Właściciel restauracji utrzymuje, że za zanieczyszczenie lokalu odpowiada grupa przestępcza, która próbuje w ten sposób wymusić haracz.
W sylwestra po południu do lokalu na szczecińskim starym mieście wszedł mężczyzna. Zamówił danie po czym wszedł do toalety. Chwilę później wyszedł z lokalu. Według pracowników restauracji to on jest odpowiedzialny za wylanie kwasu masłowego.
W tej chwili trwa dezynfekcja - lokal będzie nieczynny przez dwa tygodnie. Właściciel straty szacuje na kilkadziesiąt tysięcy złotych.