"Sędzino, ile dzieci dzisiaj skrzywdziłaś odbierając im ojca" - baner z takim napisem zawisł na balkonie jednego z mieszkań, na przeciwko okien Sądu Rejonowego przy Placu Żołnierza w Szczecinie.
Wywiesił go ojciec, który od pięciu lat walczy z matką dziecka o opiekę nad sześcioletnim synkiem. Ostatni raz widział Tymka pół roku temu.
Napis widać z każdego okna sądu od strony podwórka. Widzą go też pracownicy gmachu. - Takie głupawe napisy. Może faktycznie zabrali jakieś prawa rodzicielskie, ale myślę, że słusznie skoro zabrali - mówią pracownicy.
- Pewnie wywiesił to jakiś sfrustrowany ojciec, ponieważ polska konstytucja chroni macierzyństwo, a nie ojcostwo. To akt rozpaczy i jestem w stanie to zrozumieć - dodaje jeden z adwokatów przed rozprawą.
Baner powiesił Szymon Syrek - prywatnie lekarz, któremu sąd ograniczył prawo do opieki nad Tymkiem. Teraz walczy o równe prawo. - Syna widziałem ostatni raz przypadkiem w Kaskadzie na początku roku. Dopiero w trzeciej instancji udało mi się wywalczyć ograniczone prawa rodzicielskie, natomiast przez trzy lata miałem prawo do kontaktów i te kontakty mimo, że stałem pod drzwiami mieszkania matki, nie były realizowane - tłumaczy pan Szymon. - Nie byłem wpuszczany, ani ja, ani przychodzący ze mną kurator sądowy. Zbrodniarki ze stołu sędziowskiego po jakimś czasie zalegalizowały stan faktyczny odbierając mi kontakty z synem. W tej chwili sprawa jest w trzeciej instancji i za dwa tygodnie będzie nowy wyrok.
Prezes sądu nie chciała skomentować sprawy. Czekamy na komentarz rzecznika sądu w tej sprawie.
Napis widać z każdego okna sądu od strony podwórka. Widzą go też pracownicy gmachu. - Takie głupawe napisy. Może faktycznie zabrali jakieś prawa rodzicielskie, ale myślę, że słusznie skoro zabrali - mówią pracownicy.
- Pewnie wywiesił to jakiś sfrustrowany ojciec, ponieważ polska konstytucja chroni macierzyństwo, a nie ojcostwo. To akt rozpaczy i jestem w stanie to zrozumieć - dodaje jeden z adwokatów przed rozprawą.
Baner powiesił Szymon Syrek - prywatnie lekarz, któremu sąd ograniczył prawo do opieki nad Tymkiem. Teraz walczy o równe prawo. - Syna widziałem ostatni raz przypadkiem w Kaskadzie na początku roku. Dopiero w trzeciej instancji udało mi się wywalczyć ograniczone prawa rodzicielskie, natomiast przez trzy lata miałem prawo do kontaktów i te kontakty mimo, że stałem pod drzwiami mieszkania matki, nie były realizowane - tłumaczy pan Szymon. - Nie byłem wpuszczany, ani ja, ani przychodzący ze mną kurator sądowy. Zbrodniarki ze stołu sędziowskiego po jakimś czasie zalegalizowały stan faktyczny odbierając mi kontakty z synem. W tej chwili sprawa jest w trzeciej instancji i za dwa tygodnie będzie nowy wyrok.
Prezes sądu nie chciała skomentować sprawy. Czekamy na komentarz rzecznika sądu w tej sprawie.
Dodaj komentarz 3 komentarze
Lekarz, a taki niedouczony czy celowo prostacki, że do kobiety będącej sędzią i wydającej orzeczenia zwraca się "sędzino"...chyba sąd w osobie kobiet sędzi i ci pracownicy sądu rzeczywiście mają rację. Felczer raczej.
Słuchaj gościu. Jakby lekarz znał wszystkie formułki z języka polskiego to byłby polonistą albo pisarzem. Grunt że umie trzymać skalpel i ciąć ewentualnie wyrywać zęby bądź wkładać czopki w tyłek. To jest jego profesja. Natomiast nie marginalizuj istoty tej sprawy. Człowiek walczy z sądową mafią. Ci zza stołu sędziowskiego niejednemu złamali kręgosłup życiowy. Nie ma sprawiedliwości w polskich sądach. I wierzę temu człowiekowi choć go nie znam bo sam miałem do czynienia z polskimi sądami. To są mafiozi w togach. A to dziecko za kilka lat w ogóle nie będzie znao ojca. Ja się to publicznie pytam w czym lepsza jest matka? Kim ona jest że to właśnie matka ma większe prawa przed sądem niż ojciec
Pan redaktor Gontarz jak zwykle w formie. Tego pismactwa nie da się pomylić...