Radio SzczecinRadio Szczecin » Region
  Reklama  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz

źródło: Facebook
źródło: Facebook
źródło: Facebook
źródło: Facebook
źródło: Facebook
źródło: Facebook
źródło: Instagram
źródło: Instagram
Komercyjne polowania na ptaki, w trakcie których polowano także na gatunki chronione przez trzy lata odbywały się na jeziorze Miedwie. Ptaki z gatunków chronionych stanowiły około 7 proc. wszystkich upolowanych. Takie dane przedstawili zachodniopomorscy ornitolodzy w badaniu, które ukaże się we wrześniowym numerze branżowego pisma Avian Research.
Dr hab. Dominik Marchowski, prof. Muzeum i Instytutu Zoologii Polskiej Akademii Nauk wraz z innymi naukowcami z Zachodniopomorskiego Towarzystwa Przyrodniczego zarchiwizował i dokładnie przeanalizował znalezione w internecie zdjęcia z polowań, a następnie porównał je z liczbami zabitych ptaków, które otrzymał z Koła Łowieckiego „Łoś” oraz z danymi ze spisu ptaków, który naukowcy prowadzą nad Miedwiem od 2002 roku.

Badacze przeanalizowali ponad 1,3 tysiąca osobników; wśród nich rozróżnili 14 różnych gatunków – osiem łownych i sześć chronionych takich jak np. różeniec czy świstun.

Miedwie od 2004 roku jest obszarem chronionym w programie Natura 2000, do tego obszarem, który ma w szczególności chronić ptaki wodno-błotne. Poza tym jest to jedna z najważniejszych ostoi dla ptaków migrujących i zimujących. Można tam spotkać nawet 70 tys. ptaków migrujących i 40 tys. ptaków w okresie zimowym.

- Wiemy, jaka jest struktura gatunków w środowisku. Porównaliśmy ją ze strukturą obecną na zdjęciach. Okazało się, że nie różni się ona statystycznie – mówi prof. Marchowski. Na pytanie, czy oznacza to, że myśliwi podczas polowań nie rozróżniali gatunków łownych i chronionych odpowiada, że wskazywałoby na to, iż tej selekcji de facto nie było.

Jak dodaje, trudno powiedzieć, dlaczego konkretni myśliwi nie dokonywali selekcji. Wskazuje jednak kilka czynników, które mogły się do tego przyczynić. Po pierwsze, ptaki na Miedwiu żyją w mieszanych grupach złożonych z gatunków łownych i chronionych. Po drugie, wiele z nich jest do siebie bardzo podobnych, a ich rozróżnienie potrafi sprawiać problemy nawet doświadczonym ornitologom. Jest to jeszcze trudniejsze w warunkach, w których często prowadzi się polowania, czyli o świcie i o zmierzchu.

- Doskonale wiemy jak trudno jest rozpoznać te gatunki i jakie mogą mieć problemy myśliwi, ponieważ nie przechodzą tak rygorystycznego egzaminu jaki np. my jako ornitolodzy musimy przejść, żeby zaobrączkować ptaki - zaznacza profesor Marchowski. Wskazuje też, że myśliwi używają wiązki śrutu, który może przypadkowo zranić lub zabić ptaki, które znajdują się w pobliżu celu.

- Fakt jest taki, że tej selekcji tam nie było - podkreśla badacz. - Być może jest tak, że myśliwy umie rozpoznawać ptaki, ale nie zważa na to i strzela. A może po prostu nie umie rozpoznawać tych ptaków - dodaje.

Polowania, które odbywały się w latach 2021-2024 od września do grudnia miały charakter komercyjny, a przyjeżdżali na nie głównie myśliwi z Włoch. Odbywały się za pośrednictwem dwóch biur łowieckich z zachodniopomorskiego i lubuskiego. Prowadzącymi polowania byli myśliwi z Koła Łowieckiego "Łoś" z Pyrzyc.

Sprawę po raz pierwszy opisał Robert Jurszo z Gazety Wyborczej, który zauważył aktywność włoskich myśliwych w mediach społecznościowych. Skontaktował się z prof. Marchowskim, który już przy pobieżnym przejrzeniu zdjęć zauważył obecność chronionych gatunków na stosach martwych ptaków.

- Gdy zobaczyłem te zdjęcia, byłem zszokowany - mówi profesor Marchowski. - Po pierwsze byłem zszokowany liczbą ptaków, które były na tych zdjęciach. To były całe stosy, całe samochody półciężarowe wypełnione ptakami. Natomiast już przy wstępnej analizie zdjęć zauważyłem, że są tam gatunki chronione. Gdy zacząłem się przyglądać, okazało się, że tych gatunków jest sporo – wyjaśnia.

Artykuł w Gazecie Wyborczej ukazał się we wrześniu 2024 roku i wywołał falę oburzenia. Ostatnie polowanie, które miało odbyć się już po jego ukazaniu się zostało odwołane. Koło łowieckie tłumaczyło to poprawą swojej sytuacji finansowej i brakiem konieczności organizowania dalszych polowań komercyjnych.

W tym samym miesiącu partia Zielonych złożyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do Komendy Rejonowej Policji Warszawa I.

O to, czy prowadzone było śledztwo i jakie były jego wyniki zapytaliśmy Prokuraturę Okręgową w Szczecinie. Czekamy na odpowiedź.

O polowania nad Miedwiem zapytaliśmy także Karola Antoniuka, przewodniczącego zarządu okręgowego i łowczego okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Szczecinie. Potwierdza, że polowania komercyjne rzeczywiście się odbywały, a dokumenty z nich wskazują, że żadnych uchybień nie stwierdzono.

- Prezes koła w rozmowie ze mną wyraził wielkie oburzenie w związku z takim traktowaniem tej sytuacji z włoskimi zdjęciami. Aktualnie nie ma dowodów na to, że pochodziły z polowań na terenie działalności naszego okręgu - mówi Antoniuk.

- Analiza fotograficzna skupiała się tylko na zdjęciach, które przedstawiały cały pokot w potwierdzonych lokalizacjach nad jeziorem Miedwie. Użyto tylko zdjęć o dużej wiarygodności, na których widniały charakterystyczne elementy krajobrazu [tłumaczenie KF] – czytamy w badaniu.

Antoniuk uważa badanie za nierzetelne.

- Na temat tych badań rozmawiałem z wybitnym przyrodnikiem, profesorem Dariuszem Gwiazdowiczem z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. Powiedział mi, że przygotował miażdżącą recenzję tych badań, podważając ich wiarygodność. W swojej recenzji wykazał szereg manipulacji – podkreśla.

Profesor Dariusz Gwiazdowicz sam jest myśliwym i często zabiera głos w obronie łowiectwa. Przez Marcina Możdżonka, prezesa Naczelnej Rady Łowieckiej został nazwany "naszą najlepszą bronią o walkę z ideologią o przyszłość polskiego łowiectwa".

Wysłaliśmy profesorowi Gwiazdowiczowi prośbę o udostępnienie recenzji, jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Myśliwy z Włoch, który prowadził polowania nad Miedwiem, nie zniknął zupełnie z mediów społecznościowych, choć grupa zmieniła się w grupę prywatną. Właściciel jest natomiast wciąż aktywny w innych grupach, gdzie znaleźć można te same zdjęcia, które były przyczynkiem do badań. W postach widoczne są stosy ptaków, ciężarówki i opisy jak np. „Czy polowaliście kiedyś w raju? Zarezerwuj swój myśliwski pobyt w Polsce nad jeziorem Miedwie w miejscu migracji ptaków, niedaleko Morza Bałtyckiego.”

Na filmie, który reklamuje polowania, wyraźnie wspomniane jest "lago Miedwie" (wł. jezioro Miedwie).

W ulotkach firmy z Włoch znaleźć można kwotę 1,7 tysiąca euro od myśliwego za wyjazd na polowanie do Polski, nie wiadomo jednak, jaka część tej sumy trafia do koła łowieckiego. Karol Antoniuk przekonuje, że "koła prowadzą własną działalność, mają własną osobowość prawną i generalnie te informacje o zawieraniu umów są objęte tajemnicą handlową".

Na pytanie, kto jest odpowiedzialny za weryfikację uprawnień myśliwych z zagranicy odpowiada, że zajmują się tym polskie firmy organizujące polowania, a nie samo Koło Łowieckie bądź PZŁ.

Profesor Marchowski ma propozycję rozwiązania kwestii polowań nad Miedwiem.

- Powinniśmy zrobić przegląd wszystkich obszarów Natura 2000, które zostały powołane dla ochrony ptaków wodnych i zobaczyć, czy odbywają się tam polowania i odgórnie ich zakazać, ponieważ nie da się, tak jak wykazaliśmy w tym badaniu, prowadzić tych polowań zgodnie z prawem – mówi.

- Włoscy myśliwi każde polowanie, każdy tzw. pokot, fotografowali. To chwalenie się tymi ptakami, te zdjęcia były też dla właściciela firmy reklamą - podkreśla profesor Marchowski. Nie potrafi stwierdzić czy Włosi nie wiedzieli, że polują na gatunki chronione czy uznali, że w Polsce prawo łowieckie nie jest tak restrykcyjnie przestrzegane, a w "dzikim kraju" mogą robić co chcą.

- Nawet w ulotkach reklamowych, które ta firma sobie robiła, były trzymane pęki ptaków wśród których były gatunki chronione, takie jak różeniec czy świstun – mówi.

- To albo kompletna ignorancja, albo arogancja – dodaje.

We włoskich grupach w mediach społecznościowych nie znaleźliśmy ofert wyjazdu do Polski w tym roku. Myśliwi przenieśli się do Kaliningradu, na Białoruś, do Rumunii i na Łotwę.

Edycja tekst: Jacek Rujna
Relacja Katarzyny Filipowiak z audycji "Tematy i Muzyka"
Relacja Katarzyny Filipowiak [Radio Szczecin]

Najnowsze Szczecin Region Polska i świat Sport Kultura Biznes

12345
12345

Archiwum informacji

poniedziałek01wtorek02środa03czwartek04piątek05sobota06niedziela07poniedziałek08wtorek09środa10czwartek11piątek12sobota13niedziela14poniedziałek15wtorek16środa17czwartek18piątek19sobota20niedziela21poniedziałek22wtorek23środa24czwartek25piątek26sobota27niedziela28poniedziałek29wtorek30środa31czwartek01piątek02sobota03niedziela04
  Autopromocja  
Zobacz
  Autopromocja  
Zobacz

radioszczecin.tv

Najnowsze podcasty