Zarzut spowodowania wypadku pod wpływem alkoholu, w którym zginęły dwie osoby, a dwie kolejne zostały ranne, usłyszał w środę 34-letni motorniczy z Łodzi - Piotr M.
34-latek, którego w środę przesłuchał prokurator, przyznał się do winy.
Jak powiedział Kopania, motorniczy zapewnia, że do pracy przyszedł trzeźwy, alkohol kupił już w czasie swojej zmiany. Samego wypadku nie pamięta. - Jak podał, ocknął się, kiedy jeden z pasażerów dobijał się do kabiny motorniczego, uderzał ręką w szybę i zaciągnął ręczny hamulec. Wówczas dopiero zorientował się, co się stało - powiedział Kopania.
Motorniczy tłumaczy, że upił się z powodu problemów rodzinnych. Najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie.
W poniedziałek 34-letni motorniczy wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Tramwaj uderzył w pieszych, którzy byli na przejściu. Dwie starsze panie w wieku 72 i 77 lat zginęły na miejscu, a dwie kolejne osoby trafiły do szpitala.
W momencie zdarzenia Piotr M. miał 1,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. W kabinie tramwaju policjanci znaleźli trzy małe butelki wódki oraz cztery piwa.
TVN24/x-news
Materiał: TVN24/x-news
Jak mówił Kopania, mężczyzna zapewnia, że do pracy przyszedł trzeźwy, alkohol kupił już w czasie swojej zmiany. Samego wypadku nie pamięta.
- Czyn ten zagrożony jest karą pozbawienia wolności do lat 12. Cały czas trwa przesłuchanie podejrzanego - mówił w TVN24 Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.


Radio Szczecin