Działania prokuratorów oceniam jako prawidłowe - tak o akcji służb w redakcji tygodnika "Wprost" mówił na czwartkowej konferencji prasowej prokurator generalny, Andrzej Seremet.
Podczas spotkania z dziennikarzami Seremet przedstawił przebieg zdarzeń, które miały miejsce w środę, podczas próby uzyskania nagrań rozmów polityków, jakimi dysponował redaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski.
- Czterech prokuratorów oraz ośmiu funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy zjawili się w redakcji, poprosiło pana Latkowskiego o to, żeby udostępnił nagrania. Pan Latkowski stwierdził, że ten materiał jest w jego laptopie i że ewentualne wydanie komputera może skomplikować pracę w redakcji. Wówczas prokuratorzy zaproponowali, żeby zgrać z dysku twardego tego komputera na nośnik, którym dysponuje ABW - relacjonował Seremet.
Latkowski odmówił twierdząc, że podczas kopiowania Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego uzyska dostęp do treści objętych tajemnicą dziennikarską.
- Schwycił laptop i przyciskał go do piersi. Wówczas prokurator, a sytuacja stale narastała, wydał polecenie funkcjonariuszowi ABW, aby siłą odebrał ten komputer. Kiedy funkcjonariusz wyciągnął ręce po laptop, zaczęło się zamieszanie. Wiele osób, razem z drzwiami, runęło do jednego z pomieszczeń, prokuratorzy byli popychani, nie było żadnej ochrony policyjnej. W tej sytuacji prokurator wydał polecenie zakończenia czynności - mówił Andrzej Seremet.
Nagranie wideo z akcji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego prokuratura przedstawi w przyszłym tygodniu.
W ubiegły weekend tygodnik "Wprost" ujawnił nagrania rozmowy prezesa NBP - Marka Belki z szefem MSW - Bartłomiejem Sienkiewiczem. Obaj omawiali scenariusz, w którym bank - w zamian za odwołanie ministra finansów Jacka Rostowskiego - łata dziurę budżetową. Rozmowa odbyła się rok temu w jednej z warszawskich restauracji. Nie wiadomo, kto ją zarejestrował.
W środę w związku ze sprawą nielegalnie nagranych rozmów polityków i członków rządu zarzuty usłyszał Łukasz N. To pracownik restauracji, w której nagrywane były rozmowy.
Tego samego dnia funkcjonariusze ABW na zlecenie prokuratury weszli do redakcji tygodnika i zażądali wydania nośników zawierających nagrania. Zdaniem śledczych, są one dowodem przestępstwa dotyczącego nielegalnych podsłuchów. Redakcja odmówiła, tłumacząc to ochroną źródła. Doszło do przepychanek.
Materiał: TVN24/x-news Materiał: TVN24/x-news Materiał: TVN24/x-news
- Czterech prokuratorów oraz ośmiu funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy zjawili się w redakcji, poprosiło pana Latkowskiego o to, żeby udostępnił nagrania. Pan Latkowski stwierdził, że ten materiał jest w jego laptopie i że ewentualne wydanie komputera może skomplikować pracę w redakcji. Wówczas prokuratorzy zaproponowali, żeby zgrać z dysku twardego tego komputera na nośnik, którym dysponuje ABW - relacjonował Seremet.
Latkowski odmówił twierdząc, że podczas kopiowania Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego uzyska dostęp do treści objętych tajemnicą dziennikarską.
- Schwycił laptop i przyciskał go do piersi. Wówczas prokurator, a sytuacja stale narastała, wydał polecenie funkcjonariuszowi ABW, aby siłą odebrał ten komputer. Kiedy funkcjonariusz wyciągnął ręce po laptop, zaczęło się zamieszanie. Wiele osób, razem z drzwiami, runęło do jednego z pomieszczeń, prokuratorzy byli popychani, nie było żadnej ochrony policyjnej. W tej sytuacji prokurator wydał polecenie zakończenia czynności - mówił Andrzej Seremet.
Nagranie wideo z akcji Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego prokuratura przedstawi w przyszłym tygodniu.
W ubiegły weekend tygodnik "Wprost" ujawnił nagrania rozmowy prezesa NBP - Marka Belki z szefem MSW - Bartłomiejem Sienkiewiczem. Obaj omawiali scenariusz, w którym bank - w zamian za odwołanie ministra finansów Jacka Rostowskiego - łata dziurę budżetową. Rozmowa odbyła się rok temu w jednej z warszawskich restauracji. Nie wiadomo, kto ją zarejestrował.
W środę w związku ze sprawą nielegalnie nagranych rozmów polityków i członków rządu zarzuty usłyszał Łukasz N. To pracownik restauracji, w której nagrywane były rozmowy.
Tego samego dnia funkcjonariusze ABW na zlecenie prokuratury weszli do redakcji tygodnika i zażądali wydania nośników zawierających nagrania. Zdaniem śledczych, są one dowodem przestępstwa dotyczącego nielegalnych podsłuchów. Redakcja odmówiła, tłumacząc to ochroną źródła. Doszło do przepychanek.
Materiał: TVN24/x-news Materiał: TVN24/x-news Materiał: TVN24/x-news