Szereg błędów wytknął prokuraturze minister sprawiedliwości po środowej akcji ABW w redakcji tygodnika "Wprost". Według Marka Biernackiego, zachowanie funkcjonariuszy, którzy próbowali siłą odebrać naczelnemu komputer z nagraniami rozmów szefów NBP i MSW, było "zbyt daleko idące".
Jak mówił na piątkowej konferencji prasowej, prokuratura nie była przygotowana - zabrakło scenariusza na wypadek, gdyby taśmy zawierały informacje objęte tajemnicą dziennikarską.
- Co by się stało, gdyby pan redaktor Latkowski wydał laptopa lub pozwolił, aby mu go wyrwano? ABW zabezpieczyłaby komputer, schowała do zabezpieczonej koperty czy walizki, ale do sądu by nie dostarczyła, bo było już późno. Żaden sąd nie był w gotowości. Walizka musiałaby trafić do kancelarii tajnej. Dziś sądy również są nieczynne, bo odpracowały już ten dzień - relacjonował Biernacki. - Zasada niezwłoczności byłaby zachowana, ale koperta zostałaby dostarczona do sądu dopiero w poniedziałek. Nie wiem, czy byście państwo uwierzyli, że jest to przypadek.
Biernacki zaznaczył też, że prokuratura podejmowała decyzje ad hoc.
Z kolei wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski powiedział, że próba skopiowania nagrań w redakcji tygodnika była niezgodna z prawem.
- Działanie, które polegało na kopiowaniu danych na nośniki będące w dyspozycji funkcjonariuszy ABW lub prokuratora, uważamy za wątpliwe. Działanie to nie dało redaktorowi naczelnemu tygodnika poczucia bezpieczeństwa, że informacje które próbowano zabezpieczyć będą objęte odpowiednią ochroną należną tajemnicy dziennikarskiej - podkreślił Królikowski.
Według Królikowskiego, prokuratura mogła tylko żądać od dziennikarzy, by oddali komputer z nagraniami. Wtedy - zapieczętowany - powinien trafić do sądu. Jedynie sąd mógł zapoznać się z taśmami i zdecydować o ich ujawnieniu.
Na taśmach jest m.in. rozmowa szefa NBP i MSW. Urzędnicy w restauracji planowali dymisję ministra finansów. W zamian za to bank miał pomóc sfinansować deficyt państwa. Materiał: TVN24/x-news Materiał: TVN24/x-news
- Co by się stało, gdyby pan redaktor Latkowski wydał laptopa lub pozwolił, aby mu go wyrwano? ABW zabezpieczyłaby komputer, schowała do zabezpieczonej koperty czy walizki, ale do sądu by nie dostarczyła, bo było już późno. Żaden sąd nie był w gotowości. Walizka musiałaby trafić do kancelarii tajnej. Dziś sądy również są nieczynne, bo odpracowały już ten dzień - relacjonował Biernacki. - Zasada niezwłoczności byłaby zachowana, ale koperta zostałaby dostarczona do sądu dopiero w poniedziałek. Nie wiem, czy byście państwo uwierzyli, że jest to przypadek.
Biernacki zaznaczył też, że prokuratura podejmowała decyzje ad hoc.
Z kolei wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski powiedział, że próba skopiowania nagrań w redakcji tygodnika była niezgodna z prawem.
- Działanie, które polegało na kopiowaniu danych na nośniki będące w dyspozycji funkcjonariuszy ABW lub prokuratora, uważamy za wątpliwe. Działanie to nie dało redaktorowi naczelnemu tygodnika poczucia bezpieczeństwa, że informacje które próbowano zabezpieczyć będą objęte odpowiednią ochroną należną tajemnicy dziennikarskiej - podkreślił Królikowski.
Według Królikowskiego, prokuratura mogła tylko żądać od dziennikarzy, by oddali komputer z nagraniami. Wtedy - zapieczętowany - powinien trafić do sądu. Jedynie sąd mógł zapoznać się z taśmami i zdecydować o ich ujawnieniu.
Na taśmach jest m.in. rozmowa szefa NBP i MSW. Urzędnicy w restauracji planowali dymisję ministra finansów. W zamian za to bank miał pomóc sfinansować deficyt państwa. Materiał: TVN24/x-news Materiał: TVN24/x-news