Ambasadorowie państw członkowskich zdecydują w piątek na spotkaniu w Brukseli o losie przepisów, które maja utrudnić powstanie Nord Stream 2. Chodzi o nowelizację dyrektywy gazowej, która ma zagwarantować, że wszystkie gazociągi, także te importowe i ich części morskie na terytorium Wspólnoty, będą objęte unijnym pakietem energetycznym.
Wtedy Nord Stream 2 nie byłby inwestycją tak rentowną jak zakładał Gazprom. Wydaje się, że przyszłość przepisów zależy teraz od stanowiska Paryża. Niemiecka gazeta Sueddeutsche Zeitung doniosła, że Francja poprze przepisy. Później jednak pojawiły się informacje, że zrobi to, ale po wprowadzeniu jeszcze zmian do dokumentu, które uzgodni z krajami członkowskimi, w tym z Niemcami.
Stanowisko Francji wciąż jest niepewne - powiedział jeden z unijnych dyplomatów. Dodał, że w grę wchodzi polityka, że cały czas trwa intensywne lobbowanie i że Niemcy robią wszystko, by nie dopuścić do przyjęcia znowelizowanej dyrektywy próbując stworzyć mniejszość blokującą.
Berlin otrzymał już poparcie Austrii, Bułgarii, Belgii, Holandii, Węgier i Czech. Tej grupie wystarczy tylko jeden kraj, by zablokować prace nad przepisami.
Przeciwników Nord Stream 2, którym zależy na szybkiej nowelizacji dyrektywy jest więcej - to 13 państw, w tym Polska. Im jednak potrzeba poparcia jeszcze trzech dużych krajów.
Wahały się przez długi czas Włochy, Hiszpania i Francja. Rzym i Madryt teraz wydają się być przekonane, bo otrzymały zapewnienie, że unijne zasady nie obejmą gazociągów łączących te państwa z Afryką Północną. Pozostał więc Paryż.
Podczas jednego ze spotkań Francja zaproponowała złagodzenie zapisów w dyrektywie, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom Niemiec, ale ostatecznie pomysł upadł. Czy powróci w piątek w takiej czy innej formie, to wciąż jest otwarte pytanie.
Jeśli dla przeciwników Nord Stream 2 dzisiejsza dyskusja będzie zmierzać w niekorzystną stronę, albo pojawi się propozycja zmian, które spowodują, że dyrektywa straci sens, bo będzie furtką do wyłączenia Nord Stream 2, albo utworzy się mniejszość blokująca, wtedy nie jest wykluczone, że przeciwnicy drugiej magistrali Gazociągu Północnego zastosują wybieg proceduralny. Jeden z dyplomatów powiedział, że spotkane wtedy zostanie przerwane do przyszłego tygodnia, by poświęcić ten czas na przekonywanie na - jak powiedział - najwyższym politycznym szczeblu.
Natomiast jeśli ambasadorowie podejmą decyzję o dalszych pracach nad przepisami, to bardzo szybko zatwierdzą ją unijni ministrowie. A wtedy będą się mogły zacząć negocjacje przedstawicieli krajów członkowskich z Parlamentem Europejskim. Ostateczny kształt znowelizowanej dyrektywy będzie bowiem zależał od wyniku tych rokowań. Europosłowie swoje stanowisko już mają i czekają od wielu miesięcy na unijne rządy.
W tej sprawie ważny jest czas - znowelizowane przepisy, by mogły objąć Nord Stream 2, muszą być przyjęte przed ukończeniem budowy drugiej nitki Gazociągu Północnego, co jest planowane na grudzień tego roku.
Prace nad zmianami w dyrektywie utrudnia kalendarz wyborczy - w maju odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Nowelizacja musi być więc przyjęta najpóźniej na kwietniowej sesji plenarnej, ostatniej przed wyborami. Jeśli tak się nie stanie, to zanim prace w nowym Europarlamencie zostaną wznowione, będzie jesień i już będzie za późno na przyjmowanie przepisów.
Stanowisko Francji wciąż jest niepewne - powiedział jeden z unijnych dyplomatów. Dodał, że w grę wchodzi polityka, że cały czas trwa intensywne lobbowanie i że Niemcy robią wszystko, by nie dopuścić do przyjęcia znowelizowanej dyrektywy próbując stworzyć mniejszość blokującą.
Berlin otrzymał już poparcie Austrii, Bułgarii, Belgii, Holandii, Węgier i Czech. Tej grupie wystarczy tylko jeden kraj, by zablokować prace nad przepisami.
Przeciwników Nord Stream 2, którym zależy na szybkiej nowelizacji dyrektywy jest więcej - to 13 państw, w tym Polska. Im jednak potrzeba poparcia jeszcze trzech dużych krajów.
Wahały się przez długi czas Włochy, Hiszpania i Francja. Rzym i Madryt teraz wydają się być przekonane, bo otrzymały zapewnienie, że unijne zasady nie obejmą gazociągów łączących te państwa z Afryką Północną. Pozostał więc Paryż.
Podczas jednego ze spotkań Francja zaproponowała złagodzenie zapisów w dyrektywie, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom Niemiec, ale ostatecznie pomysł upadł. Czy powróci w piątek w takiej czy innej formie, to wciąż jest otwarte pytanie.
Jeśli dla przeciwników Nord Stream 2 dzisiejsza dyskusja będzie zmierzać w niekorzystną stronę, albo pojawi się propozycja zmian, które spowodują, że dyrektywa straci sens, bo będzie furtką do wyłączenia Nord Stream 2, albo utworzy się mniejszość blokująca, wtedy nie jest wykluczone, że przeciwnicy drugiej magistrali Gazociągu Północnego zastosują wybieg proceduralny. Jeden z dyplomatów powiedział, że spotkane wtedy zostanie przerwane do przyszłego tygodnia, by poświęcić ten czas na przekonywanie na - jak powiedział - najwyższym politycznym szczeblu.
Natomiast jeśli ambasadorowie podejmą decyzję o dalszych pracach nad przepisami, to bardzo szybko zatwierdzą ją unijni ministrowie. A wtedy będą się mogły zacząć negocjacje przedstawicieli krajów członkowskich z Parlamentem Europejskim. Ostateczny kształt znowelizowanej dyrektywy będzie bowiem zależał od wyniku tych rokowań. Europosłowie swoje stanowisko już mają i czekają od wielu miesięcy na unijne rządy.
W tej sprawie ważny jest czas - znowelizowane przepisy, by mogły objąć Nord Stream 2, muszą być przyjęte przed ukończeniem budowy drugiej nitki Gazociągu Północnego, co jest planowane na grudzień tego roku.
Prace nad zmianami w dyrektywie utrudnia kalendarz wyborczy - w maju odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Nowelizacja musi być więc przyjęta najpóźniej na kwietniowej sesji plenarnej, ostatniej przed wyborami. Jeśli tak się nie stanie, to zanim prace w nowym Europarlamencie zostaną wznowione, będzie jesień i już będzie za późno na przyjmowanie przepisów.