Przedstawiciele ponad 60 krajów mają wziąć udział w rozpoczynających się w czwartek w Warszawie obradach na temat Bliskiego Wschodu. Początek spotkania na Stadionie Narodowym zaplanowano na godz. 9. Jego gospodarzami są Polska i Stany Zjednoczone.
Zapowiadana od kilku tygodni konferencja ma być poświęcona problemom bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie. Ministrowie spraw zagranicznych, którzy przyjechali do polskiej stolicy będą rozmawiać m.in. o wojnach w Syrii i w Jemenie, konflikcie izraelsko-palestyńskim, uchodźcach, pomocy humanitarnej i zagrożeniach hybrydowych.
- Wierzę, że zaczynamy tego wieczoru nową erę, z premierem Netanjahu z Izraela, przywódcami z Bahrajnu Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, wszyscy razem, łamiąc się chlebem, a w czasie konferencji dzieląc się szczerymi perspektywami na temat wyzwań tego regionu - mówił w środę na Zamku Królewskim wiceprezydent USA Mike Pence.
Współgospodarz konferencji, polski minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz podkreślał, że nie zostaną podjęte żadne przełomowe decyzje, a konferencja ma być początkiem dalszych rozmów o pokoju na Bliskim Wschodzie.
- Chcielibyśmy, żeby ta konferencja zainicjowała pewien proces. Chodzi o pogłębioną dyskusję na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie i sposobu, w jaki należałoby postępować, by rozwiązać te problemy, złagodzić konflikty, zapewnić pokój i stabilność. Będą powołane grupy robocze, które będą zapowiedziane bez szczegółów. Będą się one później spotykać się w różnych państwach - powiedział Jacek Czaputowicz.
Ze strony amerykańskiej do Warszawy przyjechali wiceprezydent Mike Pence i sekretarz stanu Mike Pompeo. Według polskiego MSZ, obecni mają być także przedstawiciele wszystkich państw Unii Europejskiej.
W konferencji weźmie udział 11 krajów Bliskiego Wschodu. Chodzi o Arabię Saudyjską, Bahrajn, Izrael, Jemen, Jordanię, Kuwejt, Maroko, Oman, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Egipt i Tunezję. Zabraknie natomiast przedstawicieli Syrii, Iranu i Autonomii Palestyńskiej.
Przedstawicieli nie wyślą także Rosja i Turcja, które organizują własną konferencję na temat zakończenia wojny w Syrii.
Początkowo Amerykanie zapowiadali, że konferencja ma skupić się na zagrożeniu ze strony Iranu. Polscy politycy tłumaczyli później, że spotkanie nie będzie wymierzone w żaden kraj. Jednak zarówno amerykański wiceprezydent Mike Pence jak i izraelski premier Benjamin Netanjahu przed rozpoczęciem spotkania powtórzyli, że główny nacisk zostanie położony właśnie na Iran.
Przedstawiciele Iranu nie zostali zaproszeni na spotkanie i krytykowali konferencję jako służącą wyłącznie celom amerykańskiej polityki. Irański ambasador w Polsce Masud Edrisi Kermanszahi zapowiedział, że reakcja władz w Teheranie będzie zależeć od wyników konferencji.
- Strona polska mówiła nam, że ta konferencja nie jest wymierzona w Iran ani w jakikolwiek inny kraj. Teraz czekamy na wyniki tej konferencji i w zależności od nich zajmiemy stanowisko. Jeśli takie podejście się utrzyma, to dobrze, ale może tak być, że konferencja zachowa swoje antyirańskie ostrze - dodał irański dyplomata.
Warszawska konferencja ma zakończyć się przyjęciem wspólnej deklaracji. Zostanie ona przedstawiona w czwartek po południu przez gospodarzy spotkania - ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza i amerykańskiego sekretarza stanu Mike’a Pompeo.