Kandydatka na przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen spotka się w środę z szefami wszystkich grup politycznych w Parlamencie Europejskim w Brukseli. Ma też zaplanowane spotkania z europosłami z frakcji socjalistów i liberałów-centrystów.
Ursula von der Leyen potrzebuje poparcia minimum 376 europosłów. Ale wcale nie jest przesądzone, że je otrzyma. Trzy największe grupy - chadecy, socjaliści i liberałowie-centryści mają 444 głosy. Zapewnienie o poparciu chadeków Ursula von der Leyen otrzymała w ubiegłym tygodniu.
Natomiast socjaliści, z którymi będzie rozmawiać w środę sugerowali wcześniej, że jej nie poprą, a to dlatego, że ich kandydat - Frans Timmermans nie został nominowany przez europejskich przywódców. A ponieważ Niemka nie przekonała też zielonych do siebie, europejscy konserwatyści do których należą europosłowie PiS-u mogą być języczkiem u wagi.
Ursula von der Leyen spotkała się z nimi we wtorek.
- Wiele było gestów pojednawczych - skomentował szef konserwatystów Ryszard Legutko. Ale konserwatyści postawili warunki i od ich spełnienia uzależniają poparcie.
- Muszą być gwarancje, że wobec Polski nowa Komisja będzie postępowała sprawiedliwie, czyli nie nadużywała prawa europejskiego i swojej mocy przeciwko naszemu krajowi, dotyczy to też innych krajów - powiedział europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
Dodał, że respektowane muszą być też ustalenia między grupami.
- Żeby zdjąć ten kordon sanitarny wobec nas i nierespektowanie zasady D'Hondta co miało miejsce - dodał.
Chodzi o głosowanie w ubiegłym tygodniu w Europarlamencie, kiedy mimo wcześniejszych ustaleń Zdzisław Krasnodębski nie został wybrany na wiceprzewodniczącego.