Antyrządowe protesty wybuchły w piątek wieczorem w Bejrucie. Na ulice wyszli Libańczycy, którzy domagają się zmian w kraju.
Wieczorne protesty przed parlamentem w Bejrucie były stosunkowo niewielkie, ale gwałtowne. Na ulice wyszły osoby, które chciały zaprotestować przeciwko korupcji i nieudolności urzędników. Podobne demonstracje przetaczają się przez cały kraj od jesieni, odkąd kryzys gospodarczy staje się coraz bardziej odczuwalny przez mieszkańców.
Wielu Libańczyków oskarża teraz władze o zaniedbania. Niemal trzy tysiące ton azotanów, które wyleciały w powietrze we wtorek przez sześć lat trzymane były w porcie bez żadnych zabezpieczeń. Libańskie media twierdzą, że trafiły do portu przez przypadek, z uszkodzonego statku, który płynął do Mozambiku. Ładunek został umieszczony w magazynie i niekontrolowany przeleżał tam sześć lat.
"Nie rozumiem, dlaczego cargo przez tyle czasu było w porcie. Można przecież było zarejestrować ten ładunek jako niebezpieczny i przenieść go gdzieś, użyć do rolnictwa, by rozwiązać problem. Nie wiem, dlaczego nie zostało to zrobione" - mówi agencji Reutersa były kapitan statku Boris Prokoszew.
Libańskie władze poinformowały o zatrzymaniu 16 osób, które miały mieć związek z wybuchem azotanów. Wcześniej nałożono też areszt domowy na osoby odpowiedzialne za funkcjonowanie portu. Zamrożono też ich majątki w banku.