Francuskie związki zawodowe wzywają do masowych protestów przeciwko przedstawionej kilka dni temu przez premier Elisabeth Borne reformie emerytalnej.
Szef największego związku zawodowego w kraju CFDT Laurent Berger stwierdził, że spodziewa się w czwartek masowych protestów. "Od tygodnia obserwujemy rosnące niezadowolenie we wszystkich sektorach zawodowych. Na ulice musi wyjść jak największa liczba osób" - apelował szef CFDT na antenie radia Franceinfo.
Przewodniczący lewicowego związku CGT Philippe Martinez stwierdził zkolei, że celem jest wyprowadzenie na ulice "kilku milionów Francuzów". Miliona protestujących spodziewają się też liderzy lewicowego sojuszu Nupes. Media piszą o "czarnym dniu" i możliwym "chaosie" w całym kraju.
Po raz pierwszy od dwunastu lat do strajku i demonstracji jednogłośnie wezwały wszystkie największe centrale związkowe. Zapowiadane są poważne zakłócenia na kolei, na lotniskach oraz w transporcie publicznym. W strajku wezmą również udział urzędnicy, pracownicy szkół i szpitali oraz policjanci. Zapowiadane jest też blokowanie rafinerii naftowych.
"Demokracja, to swoboda wypowiedzi, a nie bałagan i blokady" - skomentował na antenie stacji BFM TV minister gospodarki Bruno Le Maire, który potwierdził, że reforma emerytalna wejdzie w życie latem.
Według wczorajszego sondażu pracowni IFOP, tym zmianom sprzeciwia się 68 procent Francuzów.