W brytyjskich komentarzach po nocnym ataku na pozycje Huti w Jemenie pojawiają się pytania. Czy sytuacja nie wymknie się spod kontroli; co z globalną gospodarką?
"Na tych statkach pływają cywile. Ataki zakłócają handel i zagrażają życiu" - powiedział w BBC szef ugrupowania Keir Starmer.
Ale już Liberalni Demokraci mają premierowi za złe, że nie zwołał parlamentu. Chcą debaty w Izbie Gmin. A przede wszystkim, chcą szczegółowych informacji od rządu.
Tymczasem analitycy dziś skupiają się na dwóch kwestiach. Po pierwsze: jak bardzo kryzys odbije się na naszych kieszeniach. Przez rejon, w którym działają Huti, przechodzi około 15 procent morskiego handlu. Droga naokoło to zmarnowany czas i dodatkowe koszty, które producenci i przewoźnicy będą przerzucać na odbiorców. Financial Times już zwraca uwaga na skok cen ropy.
Druga kwestia to, czy Brytyjczycy zostaną wciągnięci w szerszy konflikt w bardzo skomplikowanym regionie. Times pyta, czy rząd ma plan na przykład na wypadek, gdy Huti trafią w brytyjski okręt. Guardian zwraca z kolei uwagę, że ostatnie wydarzenia przybliżają amerykańskiego prezydenta Joe Bidena do "regionalnej wojny, której chciał uniknąć".