- Mieszkańcy Brukseli przyzwyczajają się do strachu - mówi po wtorkowych zamachach terrorystycznych szczecinianin mieszkający w stolicy Belgii, Sebastian Gojdź.
Gojdź mieszka w Brukseli od ośmiu lat. Opowiada, że od kilku miesięcy, m.in. po zamachach w Paryżu, podejście do bezpieczeństwa w mieście zmienia się. Pytamy czy przyzwyczaił się do zagrożenia?
- Wczoraj, pół godziny wcześniej, jechałem przez tę stację metra. Właściwie codziennie przez nią przejeżdżam - mówi Sebastian. - Nie chciałbym przyzwyczajać się do zagrożenia, ale od roku mamy wojsko na ulicach. Kiedyś tego wojska praktycznie w ogóle nie było.
Od miesięcy w Belgii obowiązywał trzeci w czterostopniowej skali poziom zagrożenia atakiem. We wtorek został podniesiony do czwartego poziomu.
Tak samo było w listopadzie. Wtedy szkoły zostały zamknięte. Teraz też w części z nich rodzice mogą przychodzić po dzieci tylko w określonych godzinach.
Część tuneli drogowych jest nieczynna, a wojsko patroluje place i pilnuje wejść do niektórych budynków.
We wtorkowych zamachach w stolicy Belgii zginęły 34 osoby, a ponad 250 zostało rannych.
- Wczoraj, pół godziny wcześniej, jechałem przez tę stację metra. Właściwie codziennie przez nią przejeżdżam - mówi Sebastian. - Nie chciałbym przyzwyczajać się do zagrożenia, ale od roku mamy wojsko na ulicach. Kiedyś tego wojska praktycznie w ogóle nie było.
Od miesięcy w Belgii obowiązywał trzeci w czterostopniowej skali poziom zagrożenia atakiem. We wtorek został podniesiony do czwartego poziomu.
Tak samo było w listopadzie. Wtedy szkoły zostały zamknięte. Teraz też w części z nich rodzice mogą przychodzić po dzieci tylko w określonych godzinach.
Część tuneli drogowych jest nieczynna, a wojsko patroluje place i pilnuje wejść do niektórych budynków.
We wtorkowych zamachach w stolicy Belgii zginęły 34 osoby, a ponad 250 zostało rannych.