"Ci ludzie zniszczyli mi karierę i życie" - mówi była urzędniczka Agnieszka Gancarz, którą wójt Bielic Zdzisław Twardowski i sekretarz gminy Kamela Wilczyńska oskarżyli o to, że w internecie ujawniła informacje na temat ich rzekomego romansu.
Kobieta została dyscyplinarnie wyrzucona z pracy, a wójt i sekretarz założyli jej sprawę karną o pomówienie. Batalia sądowa ciągnęła się pięć lat i ostatecznie sąd oczyścił byłą urzędniczkę z wszelkich zarzutów stawianych przez wójta i jego sekretarz.
- Nic mi nie wróci tych pięciu lat. Ci ludzie zniszczyli mi życie i karierę, wszystko... To było pięć lat gehenny. Znajomi odwrócili się ode mnie, ludzie wytykali mnie palcami, a od nich nawet nie usłyszałam słowa "przepraszam" - żali się pani Agnieszka.
Urzędniczka, po wyrzuceniu z pracy, przez rok przebywała na bezrobociu. Potem znalazła zatrudnienie w hipermarkecie w Szczecinie, oddalonym o 30 kilometrów od Bielic. - To jest małe środowisko, w którym urzędnik jeżeli raz się potknie, jest spalony na całe życie. Ja nie potknęłam się, bo byłam dobrym urzędnikiem. To oni mi zrobili krzywdę, a ja będę odpowiadać za to do końca życia - mówi kobieta.
Sekretarz gminy Kamela Wilczyńska nie chciała komentować sprawy, twierdząc, że "jest nieupoważniona". Z kolei wójt Bielic Zdzisław Twardowski nie chciał rozmawiać przez telefon. - Nie będę rozmawiał. Jestem teraz na uroczystości wręczenia medali za długoletnie pożycie małżeńskie. Jutro zapraszam do siebie, możemy podyskutować - usłyszeliśmy od wójta, kiedy dzwoniliśmy do niego we wtorek po południu.
W ubiegłym tygodniu była urzędniczka wygrała też sprawę przed Sądem Pracy, który przyznał jej odszkodowanie w wysokości trzech wynagrodzeń, czyli ośmiu tysięcy złotych.
- Nic mi nie wróci tych pięciu lat. Ci ludzie zniszczyli mi życie i karierę, wszystko... To było pięć lat gehenny. Znajomi odwrócili się ode mnie, ludzie wytykali mnie palcami, a od nich nawet nie usłyszałam słowa "przepraszam" - żali się pani Agnieszka.
Urzędniczka, po wyrzuceniu z pracy, przez rok przebywała na bezrobociu. Potem znalazła zatrudnienie w hipermarkecie w Szczecinie, oddalonym o 30 kilometrów od Bielic. - To jest małe środowisko, w którym urzędnik jeżeli raz się potknie, jest spalony na całe życie. Ja nie potknęłam się, bo byłam dobrym urzędnikiem. To oni mi zrobili krzywdę, a ja będę odpowiadać za to do końca życia - mówi kobieta.
Sekretarz gminy Kamela Wilczyńska nie chciała komentować sprawy, twierdząc, że "jest nieupoważniona". Z kolei wójt Bielic Zdzisław Twardowski nie chciał rozmawiać przez telefon. - Nie będę rozmawiał. Jestem teraz na uroczystości wręczenia medali za długoletnie pożycie małżeńskie. Jutro zapraszam do siebie, możemy podyskutować - usłyszeliśmy od wójta, kiedy dzwoniliśmy do niego we wtorek po południu.
W ubiegłym tygodniu była urzędniczka wygrała też sprawę przed Sądem Pracy, który przyznał jej odszkodowanie w wysokości trzech wynagrodzeń, czyli ośmiu tysięcy złotych.
- Nic mi nie wróci tych pięciu lat. Ci ludzie zniszczyli mi życie i karierę, wszystko... To było pięć lat gehenny - żali się pani Agnieszka.
- To jest małe środowisko, w którym urzędnik jeżeli raz się potknie, jest spalony na całe życie - mówi kobieta.
Dodaj komentarz 3 komentarze
zamiast żalić się i wypłakiwać publicznie po mediach, powinna Pani wziąć dobrego adwokata i założyć tamtej parze, ekhhh... to znaczy tamtym dwóm osobom o odszkodowania: za utracone wynagrodzenia, spodziewane zyski, a także zadość uczynienie za utraconą cześć i dobre imię oraz założyć prywatnie sprawą karną o naruszenie dóbr osobistych i znieważenie.
Zresztą dobry adwokat pomoże Pani dobrać właściwe zarzuty i argumenty.
Radziłbym też wystąpić o sądowe zabezpieczenie majątków tych osób, by ich się nie wyzbyli np. przepisując na rodzinkę, bo komornik będzie miał sporo roboty
Współczynnik sprw(ności)iedliwości. Pięć lat Sąd Pracy. Pięćnaście lat Sąd karny.
I w ten sposób sami Sędziowie proszą się o reformę sądownictwa ( 5 lat sprawa o pomówienie, wstyd)