Spotkanie Donalda Trumpa z Kim Dzong Unem niezagrożone, nawet w obliczu ostatnich gróźb ze strony Korei Północnej - mówił w Magazynie Międzynarodowym Radia Szczecin profesor Zbigniew Lewicki.
Amerykanista komentował w ten sposób zapowiadane na czerwiec pierwsze w historii spotkanie urzędujących prezydentów obydwu państw. Kilka dni temu, strona koreańska zagroziła bojkotem spotkania ze względu na prowadzone przez Amerykanów i Koreańczyków z południa wspólne manewry.
Zdaniem Lewickiego, to tylko gra pozorów. - W tej chwili są gry wstępne. Obie strony prężą muskuły. Są pokazać, że jednak więcej mogą ugrać, że jednak jesteśmy silniejsi. To są próby sił przed. Obydwie strony zdecydowanie za dużo zaangażowały w tę kwestię, żeby się teraz wycofać - uważa prof. Lewicki.
Przywódcy mają dyskutować m.in. o wygaszeniu koreańskiego programu nuklearnego. Zdaniem Lewickiego, koreański przywódca działa według pewnego planu.
- Kim doszedł do wniosku, skądinąd logicznego, że tak się dłużej nie da i to jest koniec drogi. Dalej to już jest tylko totalna katastrofa. Sądzi, i słusznie sądzi, że Zachód czy Stany Zjednoczone będą bardzo skłonne mu pomóc w przetrwaniu tego państwa - powiedział profesor.
Do spotkania dojdzie 12 czerwca w Singapurze.
Zdaniem Lewickiego, to tylko gra pozorów. - W tej chwili są gry wstępne. Obie strony prężą muskuły. Są pokazać, że jednak więcej mogą ugrać, że jednak jesteśmy silniejsi. To są próby sił przed. Obydwie strony zdecydowanie za dużo zaangażowały w tę kwestię, żeby się teraz wycofać - uważa prof. Lewicki.
Przywódcy mają dyskutować m.in. o wygaszeniu koreańskiego programu nuklearnego. Zdaniem Lewickiego, koreański przywódca działa według pewnego planu.
- Kim doszedł do wniosku, skądinąd logicznego, że tak się dłużej nie da i to jest koniec drogi. Dalej to już jest tylko totalna katastrofa. Sądzi, i słusznie sądzi, że Zachód czy Stany Zjednoczone będą bardzo skłonne mu pomóc w przetrwaniu tego państwa - powiedział profesor.
Do spotkania dojdzie 12 czerwca w Singapurze.