Mija 75 lat od wybuchu Powstania Warszawskiego. 1 sierpnia 1944 roku, o godz. 17 do walki przystąpiło około 40 tysięcy powstańców. Bój o stolicę, planowany na kilka dni, trwał ponad dwa miesiące.
Jak wspomina Alojzy Maciak, w momencie wybuchu Powstania czuł euforię. Nie przypuszczał wówczas, co czeka Warszawę oraz jego rodzinę.
- Za młody byłem, 16 lat..., nie rozumiałem tego. Sądziliśmy, że to będzie zwykła walka, dwa-trzy dni. Ale skończyło się źle, brat zginął, 16 ich zginęło na ul. Karolkowej - wspomina Alojzy Maciak.
Jerzy Oględzki, który walczył na Starym Mieście oraz w Śródmieściu, mówi, że na kilka chwil przed wybuchem walk nie czuł strachu ani radości. Jak dodaje - "byliśmy gotowi na to, co miało się wydarzyć".
- Młodzież warszawska nie czuła strachu. To był nasz obowiązek, byliśmy przygotowani przez cały czas, nie było niespodzianki - zaznacza Jerzy Oględzki.
W ciągu kilku pierwszych dni po wybuchu Powstania Warszawskiego miasto opanowała euforia. Ludność cywilna dzieliła się żywnością oraz innymi produktami z powstańcami, na ulicach powiewały biało-czerwone flagi. Panowała świąteczna i radosna atmosfera. Warszawa po pięciu latach terroru mogła w końcu odetchnąć - mówi powstaniec Edward Milewski.
- To nie do wypowiedzenia, to było 5 lat jarzma, w każdej chwili można było spodziewać się śmierci. A tu z opaską, szeroko, ludzie nas witali, częstowali papierosami, których wtedy nie było, ludzie nieba nam uchylali - dodaje Edward Milewski.
Zofia Czekalska pseudonim „Sosenka” ze zgrupowania "Chrobry II" wspomina czasy okupacji niemieckiej. Mówi, że podczas zmagań wojennych kilka razy uniknęła śmierci.
- Cztery razy byłam cudownie ocalona. Wyszłam z rozkazem na drugie podwórko i od razu: bomba. Samolot pikuje, leci... pęd wtedy powietrza jest ogromny i bomba. Ale: niewypał. Innym razem szłam do szpitala z rozkazami. Tylko przez ulicę. Słyszę, granaty lecą z granatnika. Położyłam się przy barykadzie, patrzę: który we mnie?! Żaden - opowiada "Sosenka".
Powstanie nie osiągnęło celu politycznego ani wojskowego, jednak do dziś dla Polaków jest symbolem męstwa i niezłomnej walki o wolność. W świadomości społecznej bywa uważane za powstanie narodowe.
Warszawa skapitulowała 2 października 1944 roku. Podczas walk i bezpośrednio po nich Niemcy zburzyli większą część lewobrzeżnej Warszawy.
- Za młody byłem, 16 lat..., nie rozumiałem tego. Sądziliśmy, że to będzie zwykła walka, dwa-trzy dni. Ale skończyło się źle, brat zginął, 16 ich zginęło na ul. Karolkowej - wspomina Alojzy Maciak.
Jerzy Oględzki, który walczył na Starym Mieście oraz w Śródmieściu, mówi, że na kilka chwil przed wybuchem walk nie czuł strachu ani radości. Jak dodaje - "byliśmy gotowi na to, co miało się wydarzyć".
- Młodzież warszawska nie czuła strachu. To był nasz obowiązek, byliśmy przygotowani przez cały czas, nie było niespodzianki - zaznacza Jerzy Oględzki.
W ciągu kilku pierwszych dni po wybuchu Powstania Warszawskiego miasto opanowała euforia. Ludność cywilna dzieliła się żywnością oraz innymi produktami z powstańcami, na ulicach powiewały biało-czerwone flagi. Panowała świąteczna i radosna atmosfera. Warszawa po pięciu latach terroru mogła w końcu odetchnąć - mówi powstaniec Edward Milewski.
- To nie do wypowiedzenia, to było 5 lat jarzma, w każdej chwili można było spodziewać się śmierci. A tu z opaską, szeroko, ludzie nas witali, częstowali papierosami, których wtedy nie było, ludzie nieba nam uchylali - dodaje Edward Milewski.
Zofia Czekalska pseudonim „Sosenka” ze zgrupowania "Chrobry II" wspomina czasy okupacji niemieckiej. Mówi, że podczas zmagań wojennych kilka razy uniknęła śmierci.
- Cztery razy byłam cudownie ocalona. Wyszłam z rozkazem na drugie podwórko i od razu: bomba. Samolot pikuje, leci... pęd wtedy powietrza jest ogromny i bomba. Ale: niewypał. Innym razem szłam do szpitala z rozkazami. Tylko przez ulicę. Słyszę, granaty lecą z granatnika. Położyłam się przy barykadzie, patrzę: który we mnie?! Żaden - opowiada "Sosenka".
Powstanie nie osiągnęło celu politycznego ani wojskowego, jednak do dziś dla Polaków jest symbolem męstwa i niezłomnej walki o wolność. W świadomości społecznej bywa uważane za powstanie narodowe.
Warszawa skapitulowała 2 października 1944 roku. Podczas walk i bezpośrednio po nich Niemcy zburzyli większą część lewobrzeżnej Warszawy.
- Za młody byłem, 16 lat..., nie rozumiałem tego. Sądziliśmy, że to będzie zwykła walka, dwa-trzy dni. Ale skończyło się źle, brat zginął, 16 ich zginęło na ul. Karolkowej - wspomina Alojzy Maciak.
- Młodzież warszawska nie czuła strachu. To był nasz obowiązek, byliśmy przygotowani przez cały czas, nie było niespodzianki - zaznacza Jerzy Oględzki.
- To nie do wypowiedzenia, to było 5 lat jarzma, w każdej chwili można było spodziewać się śmierci. A tu z opaską, szeroko, ludzie nas witali, częstowali papierosami, których wtedy nie było, ludzie nieba nam uchylali - dodaje Edward Milewski.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Właśnie dlatego należy wspominać tamte dni. Szkoda, że niestety należy również je przypominać, bo zdaje się, że niektóre osoby zapomniały lub nie zdają sobie sprawy z celowości Powstania i z postawy, jaką przejawiało wtedy społeczeństwo Polski.
Życzę wszystkim Polakom , żeby byli tak solidarni , spójni jak wówczas Powstańcy Warszawscy. Nie ważna była wtedy orientacja religijna, polityczna, seksualna czy jakakolwiek inna. Wspólny cel walki o wolność przesłaniał wszelkie podziały. Szkoda , że w czasach pokoju nie potrafimy żyć w harmonii no ale cóż . Nasz naród jest jak lawa...