Nie ulega wątpliwości, że odpowiedzialność za użycie broni i śmierć protestujących, podczas wydarzeń z grudnia 1970 roku, ponosi Władysław Gomułka - mówił, w audycji "Radio Szczecin na Wieczór", prof. Antoni Dudek.
Politolog zwracał jednak uwagę, że Gomułka został wprowadzony w błąd.
- Powiedziano mu, że dzień wcześniej, w trakcie zamieszek w Gdańsku zabito dwóch milicjantów. Tymczasem nikogo pierwszego dnia zamieszek nie zabito. Można domniemywać, że chciano Gomułkę sprowokować, że pewni ludzie w aparacie władzy, chcieli go sprowokować, spodziewając się właśnie takiej gwałtownej reakcji. Ich oczekiwania się rzeczywiście potwierdziły - komentował prof. Dudek.
Na to, żeby wybuch taki bunt wśród ludności, jak w roku 1970, musi wpłynąć wiele czynników.
- Samo podniesienie cen nie przyniosłoby takiego efektu - dodawał dr Michał Siedziako, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej w Szczecinie.
- Ci ludzie, którzy nie mają zestawienia z innymi epokami, wychowali się tym ustroju komunistycznym do nich dochodzi coraz bardziej, że to co mówią władze zupełnie rozmija się z ich rzeczywistością. To nie jest ustrój, w którym szczególną pozycję zajmują robotnicy, tylko ustrój, który nie jest w stanie zrealizować ich podstawowych aspiracji - tłumaczył Siedziako.
12 grudnia 1970 roku rząd ogłosił podwyżki cen żywności. To była iskra, która spowodowała wybuch społecznego niezadowolenia.
Jako pierwsi zaprotestowali stoczniowcy w Gdańsku. 14 grudnia wyszli na ulice, próbowali podpalić Komitet Wojewódzki. W Szczecinie protesty wybuchły 17 grudnia. W sumie podczas wydarzeń grudniowych od kul wojska i milicji w Szczecinie zginęło 16 osób, w całym kraju - 45, a ponad tysiąc zostało rannych.
- Powiedziano mu, że dzień wcześniej, w trakcie zamieszek w Gdańsku zabito dwóch milicjantów. Tymczasem nikogo pierwszego dnia zamieszek nie zabito. Można domniemywać, że chciano Gomułkę sprowokować, że pewni ludzie w aparacie władzy, chcieli go sprowokować, spodziewając się właśnie takiej gwałtownej reakcji. Ich oczekiwania się rzeczywiście potwierdziły - komentował prof. Dudek.
Na to, żeby wybuch taki bunt wśród ludności, jak w roku 1970, musi wpłynąć wiele czynników.
- Samo podniesienie cen nie przyniosłoby takiego efektu - dodawał dr Michał Siedziako, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej w Szczecinie.
- Ci ludzie, którzy nie mają zestawienia z innymi epokami, wychowali się tym ustroju komunistycznym do nich dochodzi coraz bardziej, że to co mówią władze zupełnie rozmija się z ich rzeczywistością. To nie jest ustrój, w którym szczególną pozycję zajmują robotnicy, tylko ustrój, który nie jest w stanie zrealizować ich podstawowych aspiracji - tłumaczył Siedziako.
12 grudnia 1970 roku rząd ogłosił podwyżki cen żywności. To była iskra, która spowodowała wybuch społecznego niezadowolenia.
Jako pierwsi zaprotestowali stoczniowcy w Gdańsku. 14 grudnia wyszli na ulice, próbowali podpalić Komitet Wojewódzki. W Szczecinie protesty wybuchły 17 grudnia. W sumie podczas wydarzeń grudniowych od kul wojska i milicji w Szczecinie zginęło 16 osób, w całym kraju - 45, a ponad tysiąc zostało rannych.