Najlepsza i najczęściej nagradzana powieść Marka Bieńczyka "Tworki" doczekała się adaptacji teatralnej. W dodatku to monodram, w którym występuje adaptator Marek Żerański.
Akcja powieści rozgrywa się w roku 1943 w podwarszawskich Tworkach. Jej bohaterowie to grupka dwudziestolatków, dziewcząt i chłopców, Polaków i Żydów, którzy pracują w pozostającym pod niemieckim zarządem szpitalu psychiatrycznym. Okazuje się, że jedynym normalnym miejscem w nienormalnym świecie jest zakład dla obłąkanych. Znajdują tu azyl, dający nadzieję na w miarę spokojne i godne przetrwanie okupacji. Wydaje się, że piekło okupacji hitlerowskiej ich nie dotyczy. Na niedzielnej premierze był sam autor, Marek Bieńczyk.
Bohaterowie "Tworek" pracują i czasami nawet się bawią. Jednak po kolei znikają z wydawało by się bezpiecznego miejsca. Pozostają tylko po nich listy - mów Marek Żerański.
- Pomieść jest napisana formą gawędową. Narrator, czyli taka wiodąca postać, toczy lekką gawędę, co prawda o odchodzeniu - mówi Żerański.
Marek Bieńczyk nie krył wzruszenia po premierze.
- Jestem wzruszony, miałem łzy w oczach. Myślę, że to się udało, ale jestem tak poruszony, że trudno mi to oceniać. To jest trudny tekst, nie jest sceniczny - mówi Bieńczyk.
Kolejny spektakl "Tworek" już we wtorek na scenie Teatru Polskiego.
Bohaterowie "Tworek" pracują i czasami nawet się bawią. Jednak po kolei znikają z wydawało by się bezpiecznego miejsca. Pozostają tylko po nich listy - mów Marek Żerański.
- Pomieść jest napisana formą gawędową. Narrator, czyli taka wiodąca postać, toczy lekką gawędę, co prawda o odchodzeniu - mówi Żerański.
Marek Bieńczyk nie krył wzruszenia po premierze.
- Jestem wzruszony, miałem łzy w oczach. Myślę, że to się udało, ale jestem tak poruszony, że trudno mi to oceniać. To jest trudny tekst, nie jest sceniczny - mówi Bieńczyk.
Kolejny spektakl "Tworek" już we wtorek na scenie Teatru Polskiego.