Przekroczenie białorusko-rosyjskiej granicy może okazać się nie lada problemem. Przekonali się o tym pasażerowie autobusów, którzy jechali z Moskwy do Mińska i musieli pięć godzin stać na przejściu Krasnaja Gorka.
Rozgłośnia "Euroradio" poinformowała, że rosyjscy pogranicznicy dwa dni temu weszli do sześciu autobusów, które jechały w stronę Mińska.
Dwa autobusy, którymi kierowali obywatele Białorusi - przepuścili. Natomiast cztery pozostałe, którymi kierowali obywatele Rosji - zatrzymali.
Funkcjonariusze mieli ogłosić, że z powodu ograniczeń wywołanych epidemią koronawirusa rosyjscy kierowcy - mimo posiadania międzynarodowego prawa jazdy - nie mogą wjechać na Białoruś.
Część pasażerów wpadła w panikę. Niektórzy byli z dziećmi i obawiali się mrozów. Inni spieszyli się na samolot.
Na całe szczęście w jednym z pojazdów pasażerami byli dwaj Białorusini posiadający uprawnienia do kierowania autobusami. Usiedli za kierownicę i rosyjscy pogranicznicy przepuścili dwa pojazdy.
Po przejechaniu granicy Białorusini przekazali pojazdy kierowcom rosyjskim. Teraz przewoźnik stara się wyjaśnić, dlaczego doszło do takiej sytuacji.
Dwa autobusy, którymi kierowali obywatele Białorusi - przepuścili. Natomiast cztery pozostałe, którymi kierowali obywatele Rosji - zatrzymali.
Funkcjonariusze mieli ogłosić, że z powodu ograniczeń wywołanych epidemią koronawirusa rosyjscy kierowcy - mimo posiadania międzynarodowego prawa jazdy - nie mogą wjechać na Białoruś.
Część pasażerów wpadła w panikę. Niektórzy byli z dziećmi i obawiali się mrozów. Inni spieszyli się na samolot.
Na całe szczęście w jednym z pojazdów pasażerami byli dwaj Białorusini posiadający uprawnienia do kierowania autobusami. Usiedli za kierownicę i rosyjscy pogranicznicy przepuścili dwa pojazdy.
Po przejechaniu granicy Białorusini przekazali pojazdy kierowcom rosyjskim. Teraz przewoźnik stara się wyjaśnić, dlaczego doszło do takiej sytuacji.