Jeden z największych procesów gospodarczych w kraju miał się rozpocząć w poniedziałek w szczecińskim sądzie. I na razie się nie rozpoczął.
Chodzi o tzw. aferę policką: prokuratura uważa, że osoby zarządzające Zakładami Chemicznymi Police wyrządziły przedsiębiorstwu "szkodę w wielkich rozmiarach" - ponad 87 milionów złotych.
Proces się jednak nie rozpoczął, bo obrońcy oskarżonych zgodnie uznali, że akta sprawy są niekompletne i złożyli wniosek o to, aby prokurator je uzupełnił. Tłumaczył to obrońca byłego prezesa "Polic" Krzysztofa Jałosińskiego, adwokat Grzegorz Wołek.
- Duża część dokumentów w tych aktach jest w językach obcych, francuskim, czeskim. Tych języków, w których te dokumenty są, jest sporo, ponieważ mówimy o bardzo szerokiej, międzynarodowej transakcji. Nie wszystkie te dokumenty zostały przetłumaczone, chociaż znajdują się w aktach - mówił Wołek.
Prokurator tłumaczył z kolei, że nie wszystkie dokumenty były istotne - dlatego nie zostały przetłumaczone. Ale i na to obrońcy mieli odpowiedź.
- To nie prokurator powinien decydować, które dokumenty warto przetłumaczyć, które nie. Tak naprawdę powinny być przetłumaczone wszystkie dokumenty znajdujące się w aktach, bo z nich mogą wynikać nie tylko okoliczności "korzystne" dla prokuratora, ale również korzystne dla oskarżonych - mówił adwokat.
Sędzia Barbara Rezmer zdecydowała, że akta muszą zostać uzupełnione o tłumaczenia.
W tzw. aferze polickiej oskarżonych jest 26 osób, w tym były prezes i wiceprezes Zakładów Chemicznych Police. Prokuratura postawiła 59 zarzutów, a akta sprawy liczą ponad 1,3 tys. stron.
Zasadniczym wątkiem śledztwa, które zakończyło się w 2022 r. były działania podejmowane w okresie od 2011 do 2016 r., które miały wyrządzić ZCH Police "szkodę majątkową wielkich rozmiarów". Związane były z nabyciem akcji senegalskiej spółki African Investment Group przez Grupę Azoty Zakłady Chemiczne Police. Spółka miała wydobywać dla polickiej spółki fosforyty.
Według śledczych rada nadzorcza "Polic" została wprowadzona w błąd co do wartości akcji senegalskiej spółki.
Dodatkowo, według prokuratury "umowa nabycia akcji senegalskiej spółki doszła do skutku pomimo braku dokumentów wskazujących na miarodajne i rzeczywiste zasoby złóż fosforytów oraz możliwości ich wydobycia". Złoża miały się wyczerpać po wydobyciu zaledwie ok. 100 ton surowca.
Jak przekazała prokuratura, zarządzający "Policami" wiedzieli, że złoża fosforytów wyczerpały się i zaczęto pozorować wydobycie. African Investment Group miała podpisać umowę z inną firmą senegalską. Ta wydobywała z własnych złóż fosforyty, a następnie były one dostarczane do Zakładów Chemicznych Police jako pochodzące z wydobycia własnego African Investment Group.
Za doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na ponad 87 milionów złotych i wyrządzenie przez to "szkody w wielkich rozmiarach" grozi do 10 lat więzienia.
Następny termin procesu został wyznaczony na koniec października br.
Proces się jednak nie rozpoczął, bo obrońcy oskarżonych zgodnie uznali, że akta sprawy są niekompletne i złożyli wniosek o to, aby prokurator je uzupełnił. Tłumaczył to obrońca byłego prezesa "Polic" Krzysztofa Jałosińskiego, adwokat Grzegorz Wołek.
- Duża część dokumentów w tych aktach jest w językach obcych, francuskim, czeskim. Tych języków, w których te dokumenty są, jest sporo, ponieważ mówimy o bardzo szerokiej, międzynarodowej transakcji. Nie wszystkie te dokumenty zostały przetłumaczone, chociaż znajdują się w aktach - mówił Wołek.
Prokurator tłumaczył z kolei, że nie wszystkie dokumenty były istotne - dlatego nie zostały przetłumaczone. Ale i na to obrońcy mieli odpowiedź.
- To nie prokurator powinien decydować, które dokumenty warto przetłumaczyć, które nie. Tak naprawdę powinny być przetłumaczone wszystkie dokumenty znajdujące się w aktach, bo z nich mogą wynikać nie tylko okoliczności "korzystne" dla prokuratora, ale również korzystne dla oskarżonych - mówił adwokat.
Sędzia Barbara Rezmer zdecydowała, że akta muszą zostać uzupełnione o tłumaczenia.
W tzw. aferze polickiej oskarżonych jest 26 osób, w tym były prezes i wiceprezes Zakładów Chemicznych Police. Prokuratura postawiła 59 zarzutów, a akta sprawy liczą ponad 1,3 tys. stron.
Zasadniczym wątkiem śledztwa, które zakończyło się w 2022 r. były działania podejmowane w okresie od 2011 do 2016 r., które miały wyrządzić ZCH Police "szkodę majątkową wielkich rozmiarów". Związane były z nabyciem akcji senegalskiej spółki African Investment Group przez Grupę Azoty Zakłady Chemiczne Police. Spółka miała wydobywać dla polickiej spółki fosforyty.
Według śledczych rada nadzorcza "Polic" została wprowadzona w błąd co do wartości akcji senegalskiej spółki.
Dodatkowo, według prokuratury "umowa nabycia akcji senegalskiej spółki doszła do skutku pomimo braku dokumentów wskazujących na miarodajne i rzeczywiste zasoby złóż fosforytów oraz możliwości ich wydobycia". Złoża miały się wyczerpać po wydobyciu zaledwie ok. 100 ton surowca.
Jak przekazała prokuratura, zarządzający "Policami" wiedzieli, że złoża fosforytów wyczerpały się i zaczęto pozorować wydobycie. African Investment Group miała podpisać umowę z inną firmą senegalską. Ta wydobywała z własnych złóż fosforyty, a następnie były one dostarczane do Zakładów Chemicznych Police jako pochodzące z wydobycia własnego African Investment Group.
Za doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na ponad 87 milionów złotych i wyrządzenie przez to "szkody w wielkich rozmiarach" grozi do 10 lat więzienia.
Następny termin procesu został wyznaczony na koniec października br.