Około 48 tysięcy osób ewakuowały w ostatnich dniach z Afganistanu Stany Zjednoczone.
Ewakuacja tysięcy zachodnich dyplomatów, obywateli oraz Afgańczyków, którzy współpracowali z wojskami NATO, to skutek obalenia dotychczasowych władz i przejęcia rządów w Afganistanie przez talibów. Po tym, jak 10 dni temu rebelianci opanowali Kabul, Stany Zjednoczone rozpoczęły prowadzoną w ogromnym pośpiechu ewakuację.
Amerykańskie władze podają, że dotąd wywiozły z Afganistanu 48 tysięcy osób, a inne kraje NATO w sumie prawdopodobnie kilkanaście tysięcy.
Polska ewakuowała ponad 450 osób.
Nadal jednak na samolot czekają zarówno obcokrajowcy, jak i tysiące Afgańczyków, chcących wydostać się z kraju. - Francuska ambasada w Kabulu pozostaje otwarta. Przyjęliśmy wielu Francuzów, jak i Afgańczyków. Ogromne tłumy Afgańczyków proszą nas w tych dniach o ochronę - mówi francuski ambasador w Kabulu David Martinon.
Zachodni dyplomaci przyznają równocześnie, że prawdopodobnie do 31 sierpnia nie uda się wywieźć z Afganistanu wszystkich chętnych. Pojawiają się informacje, że amerykańscy żołnierze nie wpuszczają już na lotnisko Afgańczyków, którzy mają być wywiezieni, by dać pierwszeństwo obywatelom USA.
Przywódcy krajów grupy G7 na specjalnej wideokonferencji mają we wtorek rozmawiać o tym, czy udałoby się przedłużyć ewakuację po 31 sierpnia. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Niechętny temu jest amerykański prezydent Joe Biden. Talibowie już zapowiedzieli, że pozostanie w kraju obcych żołnierzy po 1 września będzie oznaczać okupację Afganistanu i spotka się z reakcją. Bez pozostania na miejscu żołnierzy sił specjalnych ewakuacja nie jest możliwa do przeprowadzenia.
Ewakuacja prowadzona jest w ogromnym pośpiechu i wiadomo już, że dyplomaci i służby zachodnich krajów nie są w stanie dokładnie sprawdzić wszystkich wylatujących z kraju Afgańczyków.
Francja poinformowała, że jeden z ewakuowanych został aresztowany po przylocie do Paryża. Mężczyzna miał mieć związki z talibami i zakaz przyjazdu do Europy.