Żyjemy w ciągłym napięciu z powodu alarmów bombowych, ludzie są już bardzo zmęczeni - mówi ksiądz Mariusz Krawiec, paulista, wykładowca Seminarium Duchownego we Lwowie.
Alarmów przeciwlotniczych nie było tylko trzy dni w tym tygodniu. Syreny zawyły ponownie w piątek, a w sobotę doszło do drugiego bombardowania miasta.
- Od samego początku tutaj jestem. Wszyscy już czujemy zmęczenie. Żyjemy w ciągłym napięciu, związanym z tym, że cały czas istnieje zagrożenie militarne, że miasto może zostać zbombardowane - podkreśla ks. Krawiec.
Ksiądz Mariusz Krawiec mówi, że przez Lwów nieustannie przepływa rzeka ludzi, którzy uciekają do Polski ze zniszczonych miast.
- W tej chwili jesteśmy w Parafii Św. Jana Pawła II we Lwowie, to jest takie miejsce, gdzie od samego początku są uchodźcy. Czasami po 200 osób, oni się tu zatrzymują na jeden dzień - dwa dni, po to, żeby się wyspać, móc umyć czy coś zjeść - opowiada ks. Krawiec.
W sobotę trzy rosyjskie rakiety uderzyły w składy paliwowe we Lwowie.
- Od samego początku tutaj jestem. Wszyscy już czujemy zmęczenie. Żyjemy w ciągłym napięciu, związanym z tym, że cały czas istnieje zagrożenie militarne, że miasto może zostać zbombardowane - podkreśla ks. Krawiec.
Ksiądz Mariusz Krawiec mówi, że przez Lwów nieustannie przepływa rzeka ludzi, którzy uciekają do Polski ze zniszczonych miast.
- W tej chwili jesteśmy w Parafii Św. Jana Pawła II we Lwowie, to jest takie miejsce, gdzie od samego początku są uchodźcy. Czasami po 200 osób, oni się tu zatrzymują na jeden dzień - dwa dni, po to, żeby się wyspać, móc umyć czy coś zjeść - opowiada ks. Krawiec.
W sobotę trzy rosyjskie rakiety uderzyły w składy paliwowe we Lwowie.