To szantaż - tak władze Bułgarii komentują zakręcenie rosyjskiego kurka z gazem. Rosyjski gigant energetyczny Gazprom odciął dostawy surowca do Polski i Bułgarii. Rosja twierdzi, że kraje te nie zapłaciły za dostawy w rublach, czego wcześniej zażądał Władimir Putin.
- Nie poddamy się takiemu naciskowi. Sprawdzamy teraz dokładnie nasze kontrakty z Gazpromem, także kontrakty na tranzyt przez Bułgarię. Taki jednostronny szantaż jest nie do zaakceptowania - dodał szef bułgarskiego rządu.
Grecja zapowiedziała, że pomoże Bułgarii, a premierzy obu krajów rozmawiali o tym przez telefon. Strona grecka poinformowała, że bułgarskie władze zamówiły już dostawy gazu LNG z greckiego terminala. Ateny nie wykluczają też częściowego przekierowania biegnącego z Rosji gazociągu TurkStream.
Bułgaria jest jednym z najbardziej zależnych od rosyjskiego gazu krajów w Europie. Rosyjski surowiec stanowi tam 90 procent zapotrzebowania na surowiec. Bułgarski kontrakt z Gazpromem kończy się w tym roku, a władze od pewnego czasu poszukują innych dostawców.
Nie ma na razie informacji, by zagrożone były dostawy gazu do Niemiec, Serbii czy na Węgry. Rosyjski surowiec jest do tych krajów transportowany przez Polskę i Bułgarię.