Setki traktorów przyjechały w poniedziałek do Pragi w związku z protestem czeskich rolników. Do paraliżu komunikacyjnego jednak nie doszło.
Czescy rolnicy domagają się między innymi odstąpienia od unijnej polityki klimatycznej i zmian w systemie dopłat bezpośrednich. Premier Petr Fiala przypomniał, że od protestu odcięły się główne organizacje rolnicze. - Dzisiejsza demonstracja nie ma wiele wspólnego z walką o lepsze warunki dla rolników. Zorganizowali ją ludzie, którzy nie kryją swojego wsparcia dla Kremla i mają na celu co innego, niż interesy rolników - napisał w mediach społecznościowych szef rządu.
Argumentację strony rządowej odrzucili protestujący, z którymi rozmawiał korespondent Polskiego Radia. - Sprowadza mnie tu szereg problemów, które są jak bomba z opóźnionym zapłonem. Ta demonstracja jest tak duża, bo chodzi o poważne problemy, również polityczne. To polityka decyduje o tym, co dzieje się z rolnictwem - powiedział Pavel Rež, rolnik ze środkowych Czech.
Kolejny protest czeskich rolników odbędzie się w czwartek. W przeciwieństwie do dzisiejszej akcji, przygotowują go największe organizacje branżowe, które prowadzą rozmowy ze stroną rządową.