W białogardzkim szpitalu zmarła 44-letnia anestezjolog. Pracowała cztery doby z rzędu - informuje rzecznik prasowy szpitala.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek wieczorem, pracownicy szpitala znaleźli kobietę w dyżurce. Na miejsce przyjechała policja, wykluczono udział osób trzecich. Ze wstępnych ustaleń policji w Białogardzie wynika, że kobieta zmarła w wyniku zawału. Sprawę ostatecznie ma wyjaśnić Prokuratura Rejonowa w Białogardzie.
Rzecznik szpitala w Białogardzie Witold Jajszczok zapewnia, że na miejsce wezwano zastępstwo, a pacjenci nie pozostali bez opieki.
- Pani doktor nie była naszym pracownikiem. Prowadziła działalność gospodarczą, dlatego czas pracy organizowała sobie samodzielnie. Zupełnie inna sytuacja byłaby, gdyby była naszym pracownikiem i my nie przestrzegalibyśmy kodeksu pracy. Przepisy w tym przypadku nie zostały naruszone - podkreśla Jajszczok.
Rzecznik prasowy placówki zapewnia, że szpital funkcjonuje normalnie. Średnio w szpitalu podczas dyżuru wykonuje się od dwóch do trzech zabiegów.
Kilka dni temu zamknięto w tej placówce Oddział Intensywnej Opieki Medycznej, ze względu na braki kadrowe. O sprawie poinformowano wojewodę zachodniopomorskiego. Chorzy wymagający opieki na tym oddziale są kierowani do szpitali w Kołobrzegu i Koszalinie.
Rzecznik szpitala w Białogardzie Witold Jajszczok zapewnia, że na miejsce wezwano zastępstwo, a pacjenci nie pozostali bez opieki.
- Pani doktor nie była naszym pracownikiem. Prowadziła działalność gospodarczą, dlatego czas pracy organizowała sobie samodzielnie. Zupełnie inna sytuacja byłaby, gdyby była naszym pracownikiem i my nie przestrzegalibyśmy kodeksu pracy. Przepisy w tym przypadku nie zostały naruszone - podkreśla Jajszczok.
Rzecznik prasowy placówki zapewnia, że szpital funkcjonuje normalnie. Średnio w szpitalu podczas dyżuru wykonuje się od dwóch do trzech zabiegów.
Kilka dni temu zamknięto w tej placówce Oddział Intensywnej Opieki Medycznej, ze względu na braki kadrowe. O sprawie poinformowano wojewodę zachodniopomorskiego. Chorzy wymagający opieki na tym oddziale są kierowani do szpitali w Kołobrzegu i Koszalinie.
Rzecznik szpitala w Białogardzie Witold Jajszczok zapewnia, że na miejsce wezwano zastępstwo, a pacjenci nie pozostali bez opieki. Dodaje, że szpital nie miał wpływu na to ile godzin pracuje kobieta.
Dodaj komentarz 2 komentarze
Super sprawa - kobieta była na własnym rachunku więc w oczach szpitala mogłaby pracować nawet 7 dni w tygodniu po 24 godziny i niema w tym nic złego. Szpital nie jest zainteresowany dbaniem o jakość usług, tylko o ilość??? Jak tak można w prosty sposób zwalać winę na zmarłą ?? no jak? Gdzie etyka? gdzie zdrowy rozsądek ? Może coś się ruszy i będą normować czas pracy dla samo-zatrudnionych...
Przecież to była dorosła osoba i chyba sama potrafiła się kontrolować. Gdyby szpital pilnował każdego zatrudnionego pracownika to nie miał by czasu na leczenie chorych. Każdy powinien pilnować się sam.