Po długiej walce z garnkami i patelniami nadchodzi czas wigilijnej wieczerzy. W morzu pierogów, barszczu czy bigosu można zapomnieć jednak szybko o kaloriach, które lądują na naszym talerzu.
Można jednak pomóc sobie w tym, aby po świętach waga nie poszybowała za bardzo w górę. Warto czasem zrobić sobie przerwę i wstać od stołu.
- Nie "dziubiemy" przez pięć godzin, tylko jemy, później idziemy się przespacerować, wstajemy od stołu, rozmawiamy, dyskutujemy. Następnie znów posiłek, później odkładamy jedzenie, nie "zażeramy" się. Jedzenie trzeba podzielić na konkretne posiłki - radzi stargardzka dietetyk, Joanna Śledziona.
Poza dodatkowymi kilogramami mogą się przytrafić inne dolegliwości związane z jedzeniem, jak na przykład wzdęcia czy niestrawności. Wtedy możemy się wspomóc, na przykład ziołami.
- Świetnym sposobem jest na przykład napar z natki pietruszki, może to być majeranek, tymianek. Po zalaniu gorącą wodą smakują jak herbatki, mogą więc smakować nawet dzieciom - dodaje Śledziona.
Statystycznie podczas wigilijnej kolacji przeciętny Polak zjada około 2500 kilokalorii, czyli przeciętne dzienne zapotrzebowanie. Nie jest to jednak najwyższy wynik na świecie; więcej zje na przykład Portugalczyk, Brytyjczyk czy Niemiec.
- Nie "dziubiemy" przez pięć godzin, tylko jemy, później idziemy się przespacerować, wstajemy od stołu, rozmawiamy, dyskutujemy. Następnie znów posiłek, później odkładamy jedzenie, nie "zażeramy" się. Jedzenie trzeba podzielić na konkretne posiłki - radzi stargardzka dietetyk, Joanna Śledziona.
Poza dodatkowymi kilogramami mogą się przytrafić inne dolegliwości związane z jedzeniem, jak na przykład wzdęcia czy niestrawności. Wtedy możemy się wspomóc, na przykład ziołami.
- Świetnym sposobem jest na przykład napar z natki pietruszki, może to być majeranek, tymianek. Po zalaniu gorącą wodą smakują jak herbatki, mogą więc smakować nawet dzieciom - dodaje Śledziona.
Statystycznie podczas wigilijnej kolacji przeciętny Polak zjada około 2500 kilokalorii, czyli przeciętne dzienne zapotrzebowanie. Nie jest to jednak najwyższy wynik na świecie; więcej zje na przykład Portugalczyk, Brytyjczyk czy Niemiec.
Edycja tekstu: Jacek Rujna, Elżbieta Bielecka