We wtorek wieczorem zakończyła się debata w Parlamencie Europejskim, która dotyczyła sytuacji w Polsce. Chodzi m.in. o zmiany w Trybunale Konstytucyjnym i ustawę medialną.
Na pytania europosłów odpowiadała premier Beata Szydło.
- Przyznam szczerze, że myślałam, że w państwa wystąpieniach pojawią się szczegółowe pytania odnoszące się do tych spraw. Ale tak naprawdę tych pytań wiele nie było - mówiła szefowa polskiego rządu. - Mogę sądzić, że wynika to z tego, że po prostu nie ma problemu, więc państwo nie macie o co pytać.
Premier podkreślała, że Polska nie zasługuje na to, by być na cenzurowanym, a polski rząd został wybrany w demokratycznych wyborach.
- Zmiany w Trybunale Konstytucyjnym są sprzeczne z prawem. Jestem za praworządnością, za niezawisłością sądów - oceniał Janusz Korwin-Mikke. - Pan Gonzalez Pons powiedział, że nie ma innego imperium w Europie jak tylko imperium prawa. Nawet pani Zimmer powiedziała, że nie chodzi o demokrację, ale o przestrzeganie prawa. I słusznie. Albo mamy demokrację, albo mamy praworządność. Często bywa tak, że prawo domaga się jednego, a większość domaga się czegoś innego i trzeba dokonać wyboru.
Z kolei Michał Marusik z grupy politycznej Europa Narodów i Wolności mówił, że debata nie ma sensu, bo Unia nie jest w stanie rozwiązać realnych problemów Polski.
- Problemem jest sam fakt, że ta debata tutaj się odbywa. Ta debata jest ostentacyjną manifestacją mieszania się czynników zewnętrznych w wewnętrzne sprawy suwerennych państw. I to jest choroba Unii Europejskiej. Ta debata nic nie mówi, bo nie może niczego powiedzieć o politycznej kondycji Polski - mówił Marusik.
Beata Szydło podsumowała debatę odpowiedzią na pytanie o Komisję Wenecką, która na wniosek polskiego rządu zajęła się sprawą Trybunału Konstytucyjnego. Część europosłów zarzucała premier, że ustawę podpisano zanim Komisja wydała w tej sprawie decyzję. Beata Szydło odpowiedziała, że debata w europarlamencie również odbyła się przed decyzją.
- Przyznam szczerze, że myślałam, że w państwa wystąpieniach pojawią się szczegółowe pytania odnoszące się do tych spraw. Ale tak naprawdę tych pytań wiele nie było - mówiła szefowa polskiego rządu. - Mogę sądzić, że wynika to z tego, że po prostu nie ma problemu, więc państwo nie macie o co pytać.
Premier podkreślała, że Polska nie zasługuje na to, by być na cenzurowanym, a polski rząd został wybrany w demokratycznych wyborach.
- Zmiany w Trybunale Konstytucyjnym są sprzeczne z prawem. Jestem za praworządnością, za niezawisłością sądów - oceniał Janusz Korwin-Mikke. - Pan Gonzalez Pons powiedział, że nie ma innego imperium w Europie jak tylko imperium prawa. Nawet pani Zimmer powiedziała, że nie chodzi o demokrację, ale o przestrzeganie prawa. I słusznie. Albo mamy demokrację, albo mamy praworządność. Często bywa tak, że prawo domaga się jednego, a większość domaga się czegoś innego i trzeba dokonać wyboru.
Z kolei Michał Marusik z grupy politycznej Europa Narodów i Wolności mówił, że debata nie ma sensu, bo Unia nie jest w stanie rozwiązać realnych problemów Polski.
- Problemem jest sam fakt, że ta debata tutaj się odbywa. Ta debata jest ostentacyjną manifestacją mieszania się czynników zewnętrznych w wewnętrzne sprawy suwerennych państw. I to jest choroba Unii Europejskiej. Ta debata nic nie mówi, bo nie może niczego powiedzieć o politycznej kondycji Polski - mówił Marusik.
Beata Szydło podsumowała debatę odpowiedzią na pytanie o Komisję Wenecką, która na wniosek polskiego rządu zajęła się sprawą Trybunału Konstytucyjnego. Część europosłów zarzucała premier, że ustawę podpisano zanim Komisja wydała w tej sprawie decyzję. Beata Szydło odpowiedziała, że debata w europarlamencie również odbyła się przed decyzją.
- Przyznam szczerze, że myślałam, że w państwa wystąpieniach pojawią się szczegółowe pytania odnoszące się do tych spraw. Ale tak naprawdę tych pytań wiele nie było - mówiła szefowa polskiego rządu.
Albo mamy demokrację, albo mamy praworządność. Często bywa tak, że prawo domaga się jednego, a większość domaga się czegoś innego i trzeba dokonać wyboru - oceniał Janusz Korwin-Mikke.