Szef niemieckiego kontrwywiadu broni pracy niemieckich służb w sprawie zamachowca z Berlina. Wcześniej pojawiły się zarzuty, że śledczy niewłaściwie ocenili zagrożenie, jakie stwarzał Anis Amri.
Szef Urzędu Ochrony Konstytucji Hans-Georg Maassen powiedział, że służby zaangażowane w sprawę Amriego oczywiście dokonają przeglądu swoich działań. Ocenił jednocześnie, że ogólna krytyka, jaka spadła na niemieckie służby, jest nieuzasadniona. Dodał, że w mijającym roku udało się udaremnić co najmniej siedem zamachów terrorystycznych.
Telewizje WDR, NDR i dziennik "Sueddeutsche Zeitung" podały w czwartek, że na pięć dni przed zamachem służby zaktualizowały zgromadzone dane na temat Anisa Amriego. Wiedziano, że mężczyzna szukał w internecie instrukcji budowy bomb i oferował się islamistom jako zamachowiec-samobójca.
Amrim kilkakrotnie zajmowało się Centrum Obrony przed Terroryzmem, ale nie uznano, że mężczyzna faktycznie może przygotowywać zamach.
Do zamachu w Berlinie doszło 19 grudnia. Tunezyjczyk Anis Amri porwał ciężarówkę polskiego kierowcy, zabił go i wjechał autem w ludzi zgromadzonych na bożonarodzeniowym jarmarku. Śmiertelnie potrącił 11 osób, a blisko 50 ranił. Po ataku terrorysta uciekł do Włoch. Tam zastrzelił go policjant.
Telewizje WDR, NDR i dziennik "Sueddeutsche Zeitung" podały w czwartek, że na pięć dni przed zamachem służby zaktualizowały zgromadzone dane na temat Anisa Amriego. Wiedziano, że mężczyzna szukał w internecie instrukcji budowy bomb i oferował się islamistom jako zamachowiec-samobójca.
Amrim kilkakrotnie zajmowało się Centrum Obrony przed Terroryzmem, ale nie uznano, że mężczyzna faktycznie może przygotowywać zamach.
Do zamachu w Berlinie doszło 19 grudnia. Tunezyjczyk Anis Amri porwał ciężarówkę polskiego kierowcy, zabił go i wjechał autem w ludzi zgromadzonych na bożonarodzeniowym jarmarku. Śmiertelnie potrącił 11 osób, a blisko 50 ranił. Po ataku terrorysta uciekł do Włoch. Tam zastrzelił go policjant.