100-tysięczna manifestacja przeszła we wtorek ulicami Barcelony. Jej uczestnicy protestowali przeciwko użyciu siły przez policję podczas niedzielnego, nielegalnego referendum niepodległościowego w Katalonii.
"Ulice zawsze będą nasze" - skandowali protestujący w Barcelonie.
Zanim wielotysięczny tłum dotarł do centrum miasta, przez ponad godzinę pikietował komisariat policji, a potem siedzibę Partii Ludowej, czyli ugrupowania, które rządzi Hiszpanią. Aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli, porządku pilnowali ubrani w kaski i kombinezony strażacy. Oni też skandowali: "Niech żyje wolna ziemia".
Strajk zakończy się o północy. Jak donosi katalońska administracja, w regionie blokowanych jest ponad 20 dróg, w tym autostrady. Związki zawodowe informują, że protest poparło 70 procent zakładów pracy.
Katalońskie władze poinformowały w poniedziałek, że w niedzielnym referendum 90 procent Katalończyków opowiedziało się za oderwaniem od Hiszpanii i ogłoszeniem niepodległości regionu.
Zanim wielotysięczny tłum dotarł do centrum miasta, przez ponad godzinę pikietował komisariat policji, a potem siedzibę Partii Ludowej, czyli ugrupowania, które rządzi Hiszpanią. Aby sytuacja nie wymknęła się spod kontroli, porządku pilnowali ubrani w kaski i kombinezony strażacy. Oni też skandowali: "Niech żyje wolna ziemia".
Strajk zakończy się o północy. Jak donosi katalońska administracja, w regionie blokowanych jest ponad 20 dróg, w tym autostrady. Związki zawodowe informują, że protest poparło 70 procent zakładów pracy.
Katalońskie władze poinformowały w poniedziałek, że w niedzielnym referendum 90 procent Katalończyków opowiedziało się za oderwaniem od Hiszpanii i ogłoszeniem niepodległości regionu.