W czwartek ostatni dzień ostatniej sesji Parlamentu Europejskiego przed majowymi wyborami. W lipcu już nowy europarlament rozpocznie 5-letnią kadencję.
Podczas ostatnich pięciu lat w pamięci pozostanie akcja Polaków, która doprowadziła do opóźnienia prac nad przepisami, które zaostrzają zasady w transporcie międzynarodowym i uderzają w naszych przewoźników.
Przepisy są niekorzystne dla Europy Środkowo-Wschodniej, ale Polska ucierpiałaby najbardziej, bo ma największą flotę transportową w całej Unii Europejskiej. Presja na przyjęcie przepisów jeszcze w tej kadencji Parlamentu Europejskiego była olbrzymia, deputowani z Europy Zachodniej, głównie socjaliści, ale przy wsparciu części chadeków, mobilizowali siły, by regulacje przeforsować. W tym starciu europosłowie z naszego regionu większych szans nie mieli.
- Wiedzieliśmy z góry, że jesteśmy na pozycji mniejszościowej i nie uda nam się odrzucić tego, więc trzeba było wymyślić fortel i zarzuciliśmy Parlament Europejski poprawkami - powiedział Polskiemu Radiu europoseł Kosma Złotowski. - Z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku zamykam tę sesję. To jest na pewno satysfakcja. Prawo było zagmatwane, złe, niesłużące, ani małym przedsiębiorstwom, ani sektorowi transportowemu - skomentowała europosłanka Elżbieta Łukacijewska.
Wprawdzie na sesji plenarnej na początku miesiąca Parlament Europejski zaakceptował przepisy do negocjacji z unijnymi rządami, ale strategia Polaków okazała się zwycięska, bo nie starczyło już czasu na rozmowy i tą sprawą zajmie się już nowy Parlament Europejski, a wtedy wszystko może się zdarzyć i równie dobrze negocjacje mogą zacząć się od początku.
Przepisy są niekorzystne dla Europy Środkowo-Wschodniej, ale Polska ucierpiałaby najbardziej, bo ma największą flotę transportową w całej Unii Europejskiej. Presja na przyjęcie przepisów jeszcze w tej kadencji Parlamentu Europejskiego była olbrzymia, deputowani z Europy Zachodniej, głównie socjaliści, ale przy wsparciu części chadeków, mobilizowali siły, by regulacje przeforsować. W tym starciu europosłowie z naszego regionu większych szans nie mieli.
- Wiedzieliśmy z góry, że jesteśmy na pozycji mniejszościowej i nie uda nam się odrzucić tego, więc trzeba było wymyślić fortel i zarzuciliśmy Parlament Europejski poprawkami - powiedział Polskiemu Radiu europoseł Kosma Złotowski. - Z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku zamykam tę sesję. To jest na pewno satysfakcja. Prawo było zagmatwane, złe, niesłużące, ani małym przedsiębiorstwom, ani sektorowi transportowemu - skomentowała europosłanka Elżbieta Łukacijewska.
Wprawdzie na sesji plenarnej na początku miesiąca Parlament Europejski zaakceptował przepisy do negocjacji z unijnymi rządami, ale strategia Polaków okazała się zwycięska, bo nie starczyło już czasu na rozmowy i tą sprawą zajmie się już nowy Parlament Europejski, a wtedy wszystko może się zdarzyć i równie dobrze negocjacje mogą zacząć się od początku.