Do Polski wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny z terytorium Ukrainy. Nie jest to rakieta - informuje Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Trwają poszukiwania obiektu.
Obiekt przekroczył powietrzną granicę państwa na wysokości ukraińskiego miasta Czerwonogród. Ukraina dziś była wyjątkowo mocno ostrzeliwana przez Rosjan.
Wojsko obserwowało obiekt na polskim niebie od 6.43. Rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych Jacek Goryszewski powiedział, że dowódca operacji był gotów wydać zgodę na zestrzelenie obiektu. Nie doszło do tego, ponieważ - zgodnie z prawem - wymagana jest tak zwana "identyfikacja wizualna". Oznacza to, że wojsko - w czasie pokoju - musi mieć pewność, że nie strzela np. cywilnej jednostki. Wojsko straciło kontakt z obiektem około 7 rano.
Obiekt poszukiwany jest w gminie Tyszowce - na południe od Hrubieszowa. W poszukiwaniach biorą udział wojska operacyjne przy wsparciu Naziemnych Zespołów Poszukiwawczo-Ratowniczych WOT. Do poszukiwań obiektu, który dziś rano wleciał w polską przestrzeń powietrzną, zostali zaangażowani żołnierze 2 Lubelskiej i 19 Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Pond stu żołnierzy nadal szuka niezidentyfikowanego obiektu.
Zdaniem profesora Krzysztofa Kubiaka - z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego - Wojsko Polskie zadziałało w tej sprawie zgodnie z procedurami, dlatego obiektu nie zestrzelono. - Jako państwo odpowiedzialne i poważne nie chcemy sobie pozwolić na generowanie kowbojskiej sytuacji, w której strzelamy do wszystkiego, co rusza się w powietrzu, bo może to doprowadzić do dramatu - powiedział prof. Kubiak.
"Od momentu wejścia w polską przestrzeń powietrzną podjęto próby weryfikacji wizualnej obiektu w celu identyfikacji przed ewentualną neutralizacją. Niestety z uwagi na panujące warunki atmosferyczne nie udało się go jednoznacznie zidentyfikować, co uniemożliwiło podjęcie decyzji o jego zestrzeleniu” - czytamy w komunikacie Dowództwa Operacyjnego.
Nie ma stuporocentowej pewności, że obiekt, który naruszył przestrzeń powietrzną Polski, znajduje się w kraju. Wojsko nie wyklucza też, że obiekt mógł zawrócić i opuścić terytorium Polski.
Wojsko obserwowało obiekt na polskim niebie od 6.43. Rzecznik prasowy Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych Jacek Goryszewski powiedział, że dowódca operacji był gotów wydać zgodę na zestrzelenie obiektu. Nie doszło do tego, ponieważ - zgodnie z prawem - wymagana jest tak zwana "identyfikacja wizualna". Oznacza to, że wojsko - w czasie pokoju - musi mieć pewność, że nie strzela np. cywilnej jednostki. Wojsko straciło kontakt z obiektem około 7 rano.
Obiekt poszukiwany jest w gminie Tyszowce - na południe od Hrubieszowa. W poszukiwaniach biorą udział wojska operacyjne przy wsparciu Naziemnych Zespołów Poszukiwawczo-Ratowniczych WOT. Do poszukiwań obiektu, który dziś rano wleciał w polską przestrzeń powietrzną, zostali zaangażowani żołnierze 2 Lubelskiej i 19 Nadbużańskiej Brygady Obrony Terytorialnej. Pond stu żołnierzy nadal szuka niezidentyfikowanego obiektu.
Zdaniem profesora Krzysztofa Kubiaka - z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego - Wojsko Polskie zadziałało w tej sprawie zgodnie z procedurami, dlatego obiektu nie zestrzelono. - Jako państwo odpowiedzialne i poważne nie chcemy sobie pozwolić na generowanie kowbojskiej sytuacji, w której strzelamy do wszystkiego, co rusza się w powietrzu, bo może to doprowadzić do dramatu - powiedział prof. Kubiak.
"Od momentu wejścia w polską przestrzeń powietrzną podjęto próby weryfikacji wizualnej obiektu w celu identyfikacji przed ewentualną neutralizacją. Niestety z uwagi na panujące warunki atmosferyczne nie udało się go jednoznacznie zidentyfikować, co uniemożliwiło podjęcie decyzji o jego zestrzeleniu” - czytamy w komunikacie Dowództwa Operacyjnego.
Nie ma stuporocentowej pewności, że obiekt, który naruszył przestrzeń powietrzną Polski, znajduje się w kraju. Wojsko nie wyklucza też, że obiekt mógł zawrócić i opuścić terytorium Polski.