Północnokoreańscy żołnierze popełniają samobójstwa, aby uniknąć schwytania na Ukrainie - informują Stany Zjednoczone.
Według rzecznika Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu Johna Kirby'ego, niektórzy północnokoreańscy żołnierze odebrali sobie życie, zamiast poddać się siłom ukraińskim.
Biały Dom, na podstawie informacji uzyskanych przez własny wywiad, informuje, że północnokoreańscy żołnierze na froncie są przez Rosję traktowani jako zbędni. Otrzymują oni rozkaz podjęcia bezzasadnych ataków na obronę ukraińskiego wojska. - Rosja wysyła ’’ludzkie fale” północnokoreańskich żołnierzy. Część z nich popełniła samobójstwa. Targnięcie się na własne życie prawdopodobnie spowodowane jest strachem przed zemstą wobec ich rodzin w Korei Północnej w przypadku ich schwytania na Ukrainie - informuje rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu Johna Kirby.
W obwodzie kurskim zginęło lub zostało schwytanych około trzech tysięcy północnokoreańskich wojskowych. Aby wesprzeć działania Rosji na froncie, Moskwa zwróciła się w stronę swojego sojusznika, Pjongjangu, który według szacunków Pentagonu wysłał na Ukrainę około 11 tys. żołnierzy.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski
Biały Dom, na podstawie informacji uzyskanych przez własny wywiad, informuje, że północnokoreańscy żołnierze na froncie są przez Rosję traktowani jako zbędni. Otrzymują oni rozkaz podjęcia bezzasadnych ataków na obronę ukraińskiego wojska. - Rosja wysyła ’’ludzkie fale” północnokoreańskich żołnierzy. Część z nich popełniła samobójstwa. Targnięcie się na własne życie prawdopodobnie spowodowane jest strachem przed zemstą wobec ich rodzin w Korei Północnej w przypadku ich schwytania na Ukrainie - informuje rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu Johna Kirby.
W obwodzie kurskim zginęło lub zostało schwytanych około trzech tysięcy północnokoreańskich wojskowych. Aby wesprzeć działania Rosji na froncie, Moskwa zwróciła się w stronę swojego sojusznika, Pjongjangu, który według szacunków Pentagonu wysłał na Ukrainę około 11 tys. żołnierzy.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski