Jimmy Carter, 39. prezydent Stanów Zjednoczonych, zmarł wczoraj w wieku 100 lat.
W ostatnich chwilach otoczony był przez najbliższą rodzinę w swoim domu w Plains w Georgii. Na znak żałoby w jego rodzinnym stanie flagi zostały opuszczone do połowy masztu.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski
Prezydent Joe Biden powiedział, że Jimmy Carter jest wzorem tego, co oznacza żyć życiem pełnym sensu i celu i wspominała go jako drogiego przyjaciela. - W mojej opinii nie tylko Ameryka, ale cały świat straciły niezwykłego lidera, polityka i człowieka bardzo humanitarnego. Pierwsza Dama i ja straciliśmy drogiego przyjaciela, z którym utrzymywaliśmy kontakt od 50 lat - mówił Joe Biden. Z kolei prezydent-elekt Donald Trump podkreślił, że Amerykanie są winni byłemu prezydentowi „dług wdzięczności”. Już rozpoczęły się przygotowania do pogrzebu państwowego byłego prezydenta.
Jimmy Carter był plantatorem orzeszków ziemnych i porucznikiem marynarki wojennej USA, zanim zajął się polityką. W latach 1977-1981 pełnił funkcję prezydenta Stanów Zjednoczonych. Był jedynym byłym amerykański prezydentem, który dożył stu lat.
Jimmy'ego Cartera czczą także światowi przywódcy. Słowa wsparcia do Białego Domu napłynęły między innymi z Ukrainy, Wielkiej Brytanii, Węgier, Kanady czy Francji. "Dzisiaj opłakujemy stratę towarzysza broni, świętując i oddając cześć życiu i pamięci wzorowego urzędnika państwowego i patrioty, prezydenta Jimmy'ego Cartera, który zyskał nasz podziw swoją odwagą i zdobył nasze serca swoim współczuciem" - napisała szefowa operacji morskich Stanów Zjednoczonych, admirał Lisa Franchetti.
Edycja tekstu: Piotr Kołodziejski